|
HPNews.pl » Artykuły » Fan Fiction » Wigilia w Hogwarcie
Wigilia w Hogwarcie*** *** Harry, Harry obudź się wreszcie! - Obudził mnie Ron, zresztą, jak co roku w ten magiczny dzień. I jak co roku na dzień dobry zobaczyłem kupkę prezentów przy moim łóżku.
Popatrzyłem tylko na roześmianą buzię Rona, kiedy otwierał prezent ode mnie. Mianowicie książkę o Armatach Chudley'a. Zacząłem od starannie zapakowanego prezentu. Oczywiście był to zielony sweter z wielką literą H od pani Wesley. Potem poznałem staranny charakter pisma Hermiony na karteczce: Dla Harrego. Gdy go otworzyłem ujrzałem coś niesamowitego! To była… książka. Ale jaka! Quidditch - Harry Potter - zwycięstwa wszechczasów. Hermiona napisała tą książkę dla mnie! Otworzyłem ją. Tak, na pewno ona pisała. Jej charakter pisma. Kochana Hermiona . Zauważyłem, że Ron dostał podobną. Od Rona tym razem dużo, dużo słodyczy. A od Hagrida… tym razem naprawdę dobry placek dyniowy. Byłem ciągle zaaferowany moją książką. Zleciałem do dormitorium razem z Ronem, aby podziękować naszej przyjaciółce. Wpadłem na kogoś.
- Auu! Harry, uważaj trochę - powiedziała Hermiona
- Hermiona, wielkie dzięki za książkę!
- Nie ma, za co - uśmiechnęła się - idziemy na śniadanie?
Po śniadaniu poszliśmy pomagać w dekorowaniu Wielkiej Sali. Hagrid przytaszczył ogromne drzewko. Profesor Flitclik już przygotowywał bombki do zawieszenia.
- Windgarium Leviosa - usłyszałem. Z różdżki Rona wystrzelił snom iskier i niebieska bombka wyleciała w powietrze. TRZASK. Bombka wylądowała na podłodze.
- Columbio! - Hermiona sprzątnęła pozostałości po ozdobie.
I potem jeszcze parę razy usłyszeliśmy dźwięk stłuczonych ozdób, ale w końcu Wielka Sala została udekorowana.
Potem wyszliśmy na dwór. Wpadłem na pomysł, więc aby go zrealizować poszliśmy nad jezioro. Było zamarznięte. Hermiona jakimś cudem wyczarowała 3 pary łyżew i zaczęliśmy jeździć. Było śmiesznie. Tym bardziej, że wcześniej nigdy nie miałem łyżew na nogach. Ale moi przyjaciele złapali mnie za ręce i ciągnęli po jeziorze. Bawiłem się wyśmienicie. Potem obiad. Same pyszności. Nie mogłem się doczekać wieczerzy. Na niej oczywiście były wybuchowe pałeczki, a z naszych kapeluszy wystrzelił snom iskier. Były to cudowna Wigilia. A wieczorem czytałem swoją książkę. Powiem szczerze: nigdy lepszej nie czytałem
Autorka: Karolina Opublikowane: 2005-10-23 (3041 odsłon) [ Wróć ] | Powrót do strony głównej |