HPNews.pl » Artykuły » Harry Potter i Insygnia Śmierci » Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni
|
OGŁOSZENIE
OGŁOSZENIEMarsz Po Insygnia: zostały 42 dni
Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. Do premiery książki „Harry Potter i Insygnia Śmierci” pozostały 42 dni. Kontynuujemy więc – choć nieco w cieniu zbliżających się świąt – nasz Marsz po Insygnia, czyli po upragniony siódmy tom.
Gdzie tylko zwrócić głowę, zewsząd dochodzą informacje o kolejnych premierach siódmego tomu w poszczególnych państwach. U większości polskich fanów Harry’ego Pottera – szczególnie tych, którzy jak ognia unikają spoilerów i chcą mieć przyjemność z samodzielnego odkrywania tajemnic ostatniej części – budzi się wówczas instynktowna złość, żal i poczucie niesprawiedliwości. Pytania typu: dlaczego tak późno? dlaczego my w styczniu, a reszta świata w listopadzie? – mnożą się niczym grzyby po deszczu.
No tak, poniekąd to prawda. Na początku była Rosja, potem Chiny, Niemcy, Portugalia, Brazylia… a w międzyczasie pojawił się też przekład „Deathly Hallows” na odpowiedni język nawet w takich państwach, jak Wietnam, Indie czy ostatnio Bułgaria. W zasadzie prościej wyliczyć, gdzie jeszcze się nie ukazał - w Polsce, no i oczywiście w Hiszpanii. Tam akurat chyba specjalnie tak się umówiono, aby z tego powodu mówiło się o Hiszpanach w całej Europie. Hiszpanie bowiem zawsze mają nowego Pottera jako ostatni, a nie wierzę, by nie mieli możliwości wydać go szybciej w ojczystym języku.
Co w związku z tym? Zapraszam pod "więcej...". Gwoli ścisłości należy dodać, że tak naprawdę Polacy mają – zaraz po Anglikach, Australijczykach i Amerykanach – Harry’ego Pottera w swoim języku najszybciej na całym świecie. Bo zaraz po premierze zaczynają się ukazywać – w szaleńczym i naprawdę imponującym tempie – pirackie przekłady w internecie. To chyba najlepiej obrazuje sytuację.
Jeśli jednak myślicie, że będę kolejnym, który zamierza psioczyć na Media Rodzina za zbyt późne wydawanie polskiej wersji – jesteście w błędzie. Od lat kilku trwam w przekonaniu, iż na premierę dobrej książki warto poczekać. A wydawnictwo wykorzystuje powzięty czas – w istocie, dłuższy niż w innych krajach – aby jak najlepiej przygotować nowy tom pod względem merytorycznym oraz jakościowym.
W efekcie nieprzetłumaczalne nazwy, tytuły rozdziałów itd. są z reguły dobrze przełożone. Pan Polkowski ma czas, by się nad wszystkim dokładnie zastanowić, a do tego napisać unikalny dodatek na końcu książki. Tego naprawdę nie ma w większości innych państw! Dzięki sześciu miesiącom przeznaczonym na przygotowanie polskiej wersji, nikt niczego nie musi robić „na kolanie”, a razie jakichkolwiek wątpliwości można skontaktować się z autorką, zagranicznymi wydawnictwami i tłumaczami, lub ewentualnie z czytelnikami, zawsze gotowymi do współpracy. Polkowski już nie raz z takiej pomocy korzystał, wiedząc, że co dwie głowy, to nie jedna.
W Niemczech, w Chinach czy we Francji po prostu nie ma na to czasu. Zakładając, że wydawnictwo potrzebuje co najmniej miesiąc na przygotowanie, skład i wydruk książki, tłumaczenie musi być tam zakończone mniej więcej we wrześniu. A zatem w przeciągu niecałych dwóch miesięcy! Sześćdziesiąt dni na przeczytanie i przetłumaczenie słowo w słowo 608 stron „Deathly Hallows” w wydaniu brytyjskim. Do tego wymyślenie odpowiedników dla nieprzetłumaczalnych nazw i idiomów, konsultacje z wydawnictwem, wreszcie – korekta. A przecież, mówiąc bez ogródek, trzeba jeszcze jeść i spać.
Dlatego aż trudno mi uwierzyć, jak tłumacze w owych państwach znoszą takie tempo. Powtórzę: 608 stron w sześćdziesiąt dni! Oczywiście, odbija się to na jakości przekładu i całej książki. W Chinach swego czasu znaleziono na to sposób: do jednej powieści wzięto kilku różnych tłumaczy. Ale czy na pewno chcielibyśmy, aby kilka początkowych rozdziałów napisanych było innym stylem niż środek książki, a końcówka – jeszcze inaczej? To z kolei przerabiali już potteromaniacy w Słowenii, gdy niespodziewanie zmieniono im tłumacza, który następnie pomieszał i pomylił wszystkie nazwy i fakty.
Krótko mówiąc zatem, nie powinniśmy narzekać na to, że na polską wersję siódmej części musimy czekać aż pół roku. Po pierwsze dlatego, że – jak słusznie zauważyliśmy, organizując pamiętną akcję Harry Potter Dla Wszystkich – jeszcze więcej czasu potrzebują wydawnictwa zachodnie, choć przecież nie muszą dokonywać tłumaczenia na inny język. Po drugie – szybsza premiera mogłaby się odbić na jakości przekładu. W chwili obecnej jest mnóstwo niezadowolonych z powodu późnej daty premiery, ale jakoś nikt nie narzeka na jakość i styl tłumaczeń Andrzeja Polkowskiego. To chyba lepiej, niż gdyby miało być zupełnie odwrotnie.
Oczywiście, to co piszę, to jedynie przypuszczenia. Nie miałem dotąd w rękach innych wersji Harry’ego Pottera niż brytyjska i polska. Ale to chyba logiczne, że pan Polkowski lepiej przetłumaczy powieść, gdy damy mu cztery miesiące czasu, niż gdyby ktoś stał nad nim z biczem i krzyczał non stop, że ma czas od końca lipca do połowy września.
Tak na marginesie: ten felieton przekonał mnie, by przy najbliższej okazji poczytać sobie przekład francuski. Dla czystej praktyki językowej – tak samo robiłem przed paroma laty z angielskimi oryginałami i szczerze polecam. Natomiast za wersję bułgarską, grecką czy chociażby chińską zabierać się raczej nie będę – z oczywistych powodów.
Wracając do dzisiejszych rozważań… Pochwaliłem wydawnictwo Media Rodzina jeden raz, pochwalę i drugi. Przed kilkoma dniami Bloomsbury ogłosiło, że „Harry Potter and the Deathly Hallows” w miękkiej okładce ukaże się w lipcu 2008 – a więc rok po premierze. Pytam: kto będzie to kupował? Chyba tylko ci, którzy zechcą – dla czystego prestiżu – mieć na własność obydwie wersje. Przecież nikt, kto wolał mieć książkę w miękkiej oprawie, nie czekał rok, by ją kupić! Kupił w twardej, bo tylko taka była, i po krzyku.
Zdecydowanie lepiej w tej kwestii radzi sobie Media Rodzina. Od razu wypuszcza na rynek powieść zarówno w oprawie miękkiej, jak i twardej. Czytelnik sam wybierze, a przy okazji może zaoszczędzić 10 zł. Do tego polski Harry Potter nie posiada owej durnej obwoluty na okładkę, która tylko przeszkadza i ciągle się zsuwa (szczególnie podczas czytania), a gdy już się ją zdejmie, to nie za bardzo wiadomo, co z nią zrobić. Ci z Was, którzy mają siódmy lub inny tom Harry’ego w wydaniu brytyjskim, wiedzą dobrze, co mam na myśli. Nie wspominając już o tym, że wydawnictwo Bloomsbury nigdy nie pomyślało, aby na końcu książki umieścić spis treści, to znaczy listę rozdziałów. Nasi polscy wydawcy biją ich pod tym względem na głowę.
Martwić może tylko pewna bierność medialna ze strony Media Rodzina. Ostatnim głośnym komunikatem było – przed miesiącem – ujawnienie polskiego tytułu. Zrobiono to z tak wielką pompą, że gotów byłem myśleć, iż wydawnictwo również w kolejnych dniach da nam aż za dużo tematów do pisania. Od tego czasu jednak minęło kilka tygodni, a ze strony Media Rodzina – cisza. Oczywiście, przed tygodniem krytykowałem nadmierne wyolbrzymianie detali, jednak nie powinno się też przeginać w drugą stronę i o niczym nie informować. Pozostaje mieć nadzieję, że po prostu tak bardzo pochłonęło pracowników przygotowywanie „Harry’ego Pottera i Insygniów Śmierci”.
Ponieważ od 21 grudnia wszyscy w wydawnictwie będą mieć wolne, nie wątpię, że za tydzień i za dwa będę musiał głowić się, o czym napisać w felietonie. Ale na pewno coś wymyślę. A później już – miejmy nadzieję – powinna ruszyć karuzela przedpremierowa. Wówczas tematów na pewno nie zabraknie.
Autor: Lipa | 2007-12-15 20:26:14
Re: Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni Autor: Marta_Evans dnia 15-12-2007 o godz. 21:36:31 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Lipo, na pewno znajdziesz jakiś temat :) teraz też Ci poszło świetnie. Chociaż to co napisałeś, było rzeczywiste i logiczne, przeczytałam z przyjemnością, jak każdy Twój artykuł :) Czekam na kolejny. |
|
|
Re: Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni Autor: GGgrzesiek (gregors2004@op.pl) dnia 15-12-2007 o godz. 23:35:20 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | W kwestii jakości przekładu pana Polkowskiego odsyłam do nieoficjalnej erraty ostatnich dwóch tomów - http://web.pertus.com.pl/~dmilek/errata_HP6.html W jakim stopniu, jest to dopracowany przekład każdy może ocenić samemu. Przy lekturze polecam usiąść stabilnie w fotelu i zaopatrzyć w paczkę czipsów - dobra rozrywka murowana:) |
- Re: Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni
Autor: RAFKOR 15-12-2007 o godz. 23:58:08 Błędy składniowe itp. tak bardzo mnie nie ruszają. Podejrzewam że zdecydowana większość tych błędów to zwykłe poprawki Rowling. Pan Polkowski wiele razy wspominał o liście kilkudziesięciu poprawek, które przychodzą tuż po premierze tomów. Najważniejsze jest to, że pan Polkowski ma oryginalny styl i te książki czyta się przez to wpaniale. Przekłady, które są tłumaczone co do słowa zgodnie z oryginałem angielskim nie są tak jednolite. I mogę czekać nawet pół roku na oficjalny przekład
|
|
Re: Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni Autor: ginny_00 dnia 16-12-2007 o godz. 11:06:31 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Artykuł świetny, tak jak ostatni :) Ja też narzekałam na późną premierę polskiej siódemki, ale poczekam i przestanę narzekac xD :) |
|
|
Re: Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni Autor: Lina dnia 16-12-2007 o godz. 12:50:47 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Genialny artykuł, czekam na kolejny, ja też narzekam na to jak długo musimy czekać, ale ja nie mam nic do Polkowskiego, a denerwuje mnie czas jaki poświęcają na sam proces wydawniczy, bo to można by było szybciej zrobić. |
|
|
Re: Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni Autor: adamek (adAM.koz@poczta.onet.pl) dnia 16-12-2007 o godz. 13:09:59 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Ja tam zawsze miałem pretensje do Polkowskiego. Chociaż może nie tyle do niego co do wydawnictwa. Tą książkę na pewno da się wydać szybciej !!!!!!!!! |
|
|
Re: Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni Autor: Lien_McGonagall dnia 16-12-2007 o godz. 17:08:32 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) http://lien-mcgonagall.blog.onet.pl | Uwielbiam Twoje felietony! Mądre wskazówki, pokazałeś to całe tłumaczenie od zaplecze i chyba muszę przyznać rację, że na drobrą książkę to jednak warto poczekać. Gdyby tylko media się tak bardzo nie rozpisywały i nie rzucały spoilerami w każdą stronę, to wszyscy fani mniej by się stresowali, tego jestem pewna ;) W każdym razie temat felietonu bardzo mi się podobał, a jeszcze bardziej podoba mi się twój styl pisania. Czyta się szybko i miło ;) Czekam na kolejny felieton! |
- Re: Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni
Autor: Lien_McGonagall 16-12-2007 o godz. 17:10:22 Sorry za literówki ;) Torchę ich nałapałam ;p
|
|
Re: Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni Autor: Jessica13 dnia 16-12-2007 o godz. 18:44:25 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Zapraszam na www.wirtualna-szkola-im-albusa-dumbeldora.blog.onet.pl
Zapisujcie się ! Naprawde warto :D:D |
|
|
Re: Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni Autor: Temcia dnia 16-12-2007 o godz. 21:08:52 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Ja też zawsze uważała, że nie nalezy się spieszyć. Nasze polskie przekłady są naprawdę bardzo dobre i to rózniez dzięki temu Harry jest dla nas taki magiczny :) Lepiej zrobic coąś powoli i dobrze niż szybko i beznadziejnie. A my damy radę bo kochamy Harrego XD |
|
|
Re: Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni Autor: Karo dnia 17-12-2007 o godz. 09:15:36 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Świetny i trafny artykuł.
Masz całkowitą rację, co do przekładów w innych językach.
Jako, że z angielskim u mnie nie za bardzo, przeczytałam 3 pierwsze części po niemiecku.
Wierzcie albo nie, polska wersja w przekładzie pana Polkowskiego to prawdziwe arcydzieło, w porównaniu z tym co czytałam.
Muszę jeszcze dodać, iż składnia języka niemieckiego mało się różni od angielskiej, co w znacznym stopniu przyspiesza tłumaczenie.
Ale największe przegięcie to to, że w ogóle nie tłumaczą nazw, tylko ładują wersję oryginalną po angielsku.
Naprawdę mamy wielkie szczęście, że naszym tłumaczem jest pan Polkowski!!! |
|
|
Re: Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni Autor: Elomi dnia 19-12-2007 o godz. 15:13:32 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) http://seyla-kirthia.mylog.pl | Widzę, że nie tylko ja nie cierpię tej głupiej obwoluty xD Od razu odłożyłam ją na półkę^^
Po raz pierwszy pomyślałam, ze późniejsza premiera to jednak coś dobrego. Dzięki, Lipa. I na pewno znajdziesz jakiś temat do opisania za tydzień^^ |
|
|
Re: Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni Autor: 04beata dnia 20-12-2007 o godz. 16:28:28 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Bardzo ciekawy felieton. Zgadzam się z tym ze nie powinniśmy marudzić że musimy poczekać dłużej niż inni. Uważam że polski przekład dużo by stracił gdyby czas przekładu musiał by być skracany na siłę. |
|
|
Re: Marsz Po Insygnia: zostały 42 dni Autor: nimfa_dora dnia 30-12-2007 o godz. 17:23:11 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Lipo, wlałeś w me serce nadzieję, złagodziłeś złość i pocieszyłeś mnie (o matko jeszcze zostanę poetką). A tak na serio felieton istne cudo, majstersztyk. Ty zawsze wiesz o czym pisać!! Niby taki niepozorny temat, a artykuł wyszedł dość spory. Ale przynajmniej jest co poczytać, a na dodatek w dobrym stylu. Tak szczerze mówiąc, raczej zgadzam się z stwierdzeniami w felietonie. I..... zostały tylko 42 dni, czyli trochę ponad miesiąc :))) :))) |
|
|
| |
|