STARTUJ Z HP NEWS! | DODAJ DO ULUBIONYCH | POLEĆ HARRY POTTER NEWS! | WSPÓŁPRACA Z HP NEWS | KONTAKT
Harry Potter - Newsy Harry Potter i Insygnia Śmierci Harry Potter - Artykuły Forum Harry Potter News Harry Potter News - księga gości Informacje o Harry Potter News  

Wiadomości: Książki Siódmy tom Filmy Wywiady Fan Fiction Fan Zone
HPNews.pl
   O stronie   Redakcja   K. Recenzentów   Kontakt   Prorok   Forum   Chat ()   FAQ   Prasa o nas   TOP 10   Mapa serwisu   Szukaj...
Menu
KsiążkiSiódmy tomFilmyPiąty filmGryHP NewsInneArchiwum
K. FilozoficznyK. TajemnicW. AzkabanuCzara OgniaZakon FeniksaKsiążę PółkrwiInsygnia Śmierci
K. FilozoficznyK. TajemnicW. AzkabanuCzara OgniaZakon Feniksa

Książki:O książkachJ.K. RowlingA. PolkowskiMary GrandPreWydawnictwaJak powstał HP?Błędy autorkiCiekawostkiSłownik ZaklęćHP w liczbachCzarna MagiaKim jest R.A.B.?Czarna Seria
Filmy:O filmachReżyserzyProducentAktorzyUrodziny aktorówBłędy w filmach
Świat Magii:HogwartQuidditchCzarna MagiaMagiczne...?SmokiWMIGUROK
Twoje kontoE-kartkiPWRanking fanówFan FictionGaleriaPsychotestyQuizyFan MiesiącaDownloadWasze listyDowcipyLinkiWyślij newsaWyślij artykułDołącz do nas!
K. FilozoficznyK. TajemnicW. AzkabanuCzara OgniaZakon FeniksaQuidditch WC
 FORUM:Ogólna dyskusjaKsiążkiFilmyGryHarry Potter 6Harry Potter 7StronaFan FictionFan ArtInna twórczośćOff-Topic
Sponsorzy

Aktualnie brak

Login
Pseudonim

Hasło

Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć. Jako zarejestrowany użytkownik będziesz miał kilka przywilejów.

HPNews.pl » Artykuły » Fan Fiction » Pamiętnik Rona


Pamiętnik Rona

*** ***

Nazywam się Ronald Weasley, jestem w 1 klasie Hogwartu-w domie Gryffindor.
Rozpoczynam pisanie pamiętnika (mam nadzieję, że Harry się o tym nie dowie!)ale sam nie wiem czemu to robię .Chyba muszę się zwierzyć komuś kto nie powie „Ron, przestań ględzić-zamulasz już od godziny”. Tak mówią zwykle Fred i George-moi bracia (bliźniacy). Bardzo trudno z nimi wytrzymać!


Wiem ,że Harry by mnie wysłuchał ale on ma też swoje sprawy i problemy. Hermiony- wolę nie pytać.Bo byłoby zaraz:

-„Och Ron! To poważny przypadek! Zajrzę do „Problemy młodych czarodziejów”-tam na pewno się coś znajdzie! Ach-i koniecznie idź do pani Pomfrey!”-za taką pomoc to ja serdecznie dziękuję. Ona wszystko bierze tak na poważnie. Czasem nie można z nią wytrzymać. Ale mimo wszystko…przydaje się trochę w zadaniach domowych.(szczególnie z eliksirów).

Ale na dzisiaj to koniec .Jestem zmęczony a jutro na pierwszej lekcji 2 godziny eliksirów ze ślizgonami i Snapem. Fuuj…

ROZDZIAŁ I: Złota Strzała

Uff…to był męczący dzień. A każdy męczący dzień jest ciekawy dlatego warto go dokładnie opisać. Zacznę więc od początku;

Wstaliśmy rano niechętnie i trochę późno bo tylko 5 min. przed lekcją ze Snapem. Ubraliśmy się jak najszybciej (Neville przerażony że się spóźni, próbował ubrać spadnie na głowę).Poszliśmy do Wielkiej Sali ,złapaliśmy po toście i popędziliśmy do lochów w których odbywały się oślizgłe lekcje ze ślizgonami. Oczywiście spóźniliśmy się więc czekał nas długi wyklad na temat naszej bezczelności i 50 punktów odebranych Gryffindorowi…to nie poprawiło nam humoru..

-Siadać !Otwierać książki na stronie 56!Uwarzyć napój rozdymający na podstawie tekstu! Macie na to godzinę. Brać się do roboty!- warknął Snape kiedy usiedliśmy na miejsca.

Resztę lekcji spędził na dręczeniu Nevilla i innych Gryfonów.

Po eliksirach inne lekcje poszły gładko. Podczas obiadu nad stołem Gryfonów zaczęła krążyć brązowa sowa trzymając w dziobie długie zawiniątko. W końcu zanurkowała na dół prosto przed Harrego i upuściła przed nim długi pakunek wpadając jednocześnie do miski z owsianką.

-To do mnie?? -zapytał zdziwiony Harry patrząc na zawiniątko.

-No chyba…-mruknęła Hermiona patrząc na paczuszkę z zaciekawieniem.

-Otwieraj!To mi wygląda na…Tylko jaki to model?- powiedziałem podniecony.

Harry drżącymi rękami zdarł papier.Na stół gryfonów wytoczyła się jakaś miotła…

-To najnowsza Złota Strzała!!!!- ryknęłem na całe gardło. Od kogo to?!

-nie wiem- bąknął Harry gapiąc się na miotłę z otwartymi ustami…

Potem znowu były lekcje i kolacja. Wieczorem w pokoju wspólnym wszyscy oglądali miotłę Harrego ale on był jakiś niemrawy. Nic dziwnego. Przysłano mu najlepszą miotłę na świecie i nie wiadomo kto to zrobił. W końcu Harry się położył a ja...no zabrałem się za pamiętnik. I kończę na dziś pisanie bo padam z nóg. Muszę wreszcie się wyspać.

[--pagebreak--]

ROZDZIAŁ II: Tajemnica McGonagall

Problem z miotłą Harrego w połowie wyjaśniony. Warto to opisać:

Spaliśmy smacznie w naszym dormitorium kiedy zostaliśmy brutalnie obudzeni.

-Wstawać lenie! Chcecie znowu spóźnić się na lekcje? Na pierwszej godzinie transmutacja więc wam nie radzę! –krzyknęła Hermiona odsłaniając zasłony w oknach.

-Hermiono! Nie wolno Ci wchodzić do naszego dormitorium! -powiedziałem wzburzony.

-Och cicho siedź Ron- na twarzy Hermiony nie było już uśmiechu- Harry muszę Ci coś powiedzieć.

-Aha? -mruknął Harry siadając na łóżku.

-No…ty dalej trzymasz tę miotłę?

-Tak ,a według ciebie co mam z nią zrobić dać Filchowi do zamiatania korytarzy?

-N-nnie. Ale Ty chyba o czymś zapomniałeś…No ja też-dzisiaj dopiero o tym pomyślałam i..

-O czym zapomniałem?

-Och Harry! Przecież pierwszoroczniakom nie wolno posiadać mioteł!!- wybuchła Hermiona

-Taak, faktycznie.-ale nauczyciel chyba może dać takie specjalne pozwolenie co?- powiedział Harry niewinnym głosem z wyraźną nutą ironii.

-O co chodzi Harry?Przecież miotły nie mógł przysłać Ci żaden nau..-zacząłem.

-Och tak. Przysłała mi ją McGonagall.

CO??-wrzasnęliśmy razem z Hermioną.

-Dostałem spóźnioną sową liścik, że to od niej. Ale nie napisała po co mi ta miotła.-burknął Harry- Tylko, że ”zobaczysz – przyda Ci się Potter”.

Nic nie powiedzieliśmy tylko zszokowani tą wiadomością wyszliśmy na śniadanie.Reszta dnia upłynęła w miarę spokojnie bo mało rozmawialiśmy między sobą.I to chyba dobrze….Na dziś to tyle. Jeśli cokolwiek ciekawego się wydarzy na pewno to opiszę…

[--pagebreak--]

ROZDZIAŁ III: Sezon Quidditcha

Rozpoczął się sezon Qidditcha.Dumbledore mówił już dawno że zaczyna się nabór do drużyn.Ale co NAM z tego? Pierwszoroczniacy i tak nigdy nie zasilają drużyn.Harry dostał miotłę ale nawet nie wie jak się jej używa. No,ale wracając do sezonu Quiddicha...Dzisiaj odbył się pierwszy mecz.Gryfoni contra Puchoni. I ci drudzy zwyciężyli. A wszystko przez nowego szukającego Gryfonów. Frediego MontGlanha. Jest beznadziejny. Ale jak mówi McGonagall był jedyną osobą, która zgodziła się na to miejsce. Ostatni szukający złamał sobie szczękę i inne części ciała podczas gry.

Ten Quidditch jest bardzo niebezpieczny.Ale jaki pasjonujący!Kiedy pani Hooch rozpoczęła grę to było dopiero!Tylko ten MontGlanh.Wisiał w powietrzu jak ten kretyn i sie gapił na drzewa i błonie. W końcu ktoś go potrącił i Fredi ledwo utrzymał się na miotle.Jak się już na niej usadowił to zrobił awanturę temu chłopakowi co na niego wpadł.Kiedy znowu zaczęli grać pojawił się znicz. Szukjący Puchonów natychmiast go dostrzegł i wystrzelił w jego stronę. Ale nasz nawet się nie obejrzał. Znicz śmignął mu koło ręki ale ale on go nie zauważył. Cały stadion szalał.Puchoni dopingowali swojego. Kiedy ten czubek wreszcie zorientował się o co chodzi poleciał w jego stronę. Szukający Puchonów był wtedy jakieś 5 metrów od piłeczki. Złapał znicza i wzbił się w górę. A dwa tłuczki wysłane przez naszych pałkarzy trafiły MontGlanha który dopiero nadleciał. To był koszmar dla Gryffindoru...

Teraz nasz szukający leży w skrzydle szpitalnym w bardzo ciężkim stanie - według pani Pomfrey. Puchoni świętują zwycięstwo, a Gryfoni przeżywają klęskę. Stracili szukającego bo ten nie zagra w najbliższym meczu. McGonagall powiedziała, że kogoś znajdzie i żeby drużyna się nie poddawała. Snape cały czas jej przypomina, że Slytherin trzyma Puchar Quidditcha od 6 lat, a w tym roku drużyna Gryffindoru jest słaba i tegoroczni zawodnicy nie mają predyspozycji do tej gry.Ten Snape to taki wredny głupek, że słuchać go nie można. Jestem taki przybity po tym meczu że chyba juz się położę.

Aaaa...i coś jeszcze. Harry mi dzisiaj powiedział że Quidditch mu się podoba. Myślę nawet że chciałby grać ale mi o tym nie mówi.. Ale sam wie że to niemożliwe w naszym wieku. Współczuję mu, bo wiem jak się zamartwia tą swoją miotłą. Sam nie wiem jak mogę mu pomóc. Bo chyba nie mogę...

[--pagebreak--]

ROZDZIAŁ IV: Problemy Harry''ego

-Nie! Tym razem nie uciekniesz idziemy do pani Pomfrey!Ty jesteś chory!-to słyszał Harry przez cały dzień z ust Hermiony Granger.

-Byłabyś tak miła i zajęłabyś się sobą?-warknął Harry kiedy powiedziała to po raz trzydziesty - mam już ciebie dość!

Hermiona wydęła usta poczym odwróciła się i wyszła z obrażoną miną.

Tego wszystkiego słuchałem przez cały dzień. Nie wiem co robić. Harry faktycznie nie wygląda najlepiej.Chodzi z ponurą miną,na wszystkich wpada na korytarzach,i nic nie mówi.Ale jestem pewny ,że to nie jest choroba.

Według Hermi, to poważny przypadek Nerwicy Czarodziejskiej. Szczerze mówiąc w to wątpię... Po południu gdy szliśmy na transmutację przechodziliśmy koło szpitalnego.Hermiona cały czas miała jakąś głupią minę. Kiedy byliśmy przy drzwiach walnęła w nie z całej siły po czym złapała Harrego z rękaw szaty.

-Nie tym razem - powiedziała do niego z uradowaną miną.

Pani Pomfrey otworzyła drzwi i jej oczom ukazał się dość dziwny widok.

Hermiona szarpiąc się z Harrym, który nie chciał się poddać, nie mogła go już utrzymać i runęła na niego, przygniatając go do ziemi. Harry próbował uciec z jej uścisków, ale na próżno. Ja stałem nad nimi krzywiąc usta w przepraszającym uśmiechu.

Pani Pomfrey była zła ponieważ myślała że to jakieś głupie żarty. Długo to trwało zanim wytłumaczyłem jej o co chodzi, gdyż Hermiona dalej walczyła z Harrym. Kiedy pielęgniarka zrozumiała, o co chodzi ""przejęła"" wściekłego Harrego, który wyglądał jeszcze żałośniej po tej walce. Sztyletował oczami Hermionę, która była wyraźnie zadowolona z siebie. Pani Pomfrey dała nam po szklance wody i kawałku czekolady, po czym wzięła Harry''ego za parawan, gdzie zaczęła go badać.

-Nie wiem co Harry Ci zrobi jak wyjdzie - ale sądzę, że zamienicie się miejscami bo chyba ty będziesz wtedy w szpitalu... - powiedziałem rozbawiony do Hermiony.

Kiedy Harry wyszedł miał obbandażowaną rękę, którą zgniotła mu Hermiona i nic po za tym.

-Praktycznie nic mu nie jest. To chyba zykły przypadek przemęczenia szkolnego. Ale porozmawiam z profesor McGonagall, żeby trochę poluzowała mu plan zajęć. Panno Granger,dziękuję, że go tu przyprowadziłaś.Chociaż nie musiałaś od powalać go na ziemię - powiedziała pani Pomfrey-Dowidzenia.

Dzisejsze lekcje już się skończyły. Zjedliśmy podwieczorek,odrobiliśmy zadania (Harry wciąż nie odzywał się do Hermiony)i poszliśmy spać. Mam nadzieję,że wkrótce się pogodzą. Trudno nawiązać rozmowę,kiedy ma się takich dwóch koło siebie. Ale Harry ma rację.Gdyby mnie ktoś tak załatwił pod drzwiami szpitala,to również bym się obraził...

[--pagebreak--]

ROZDZIAŁ V: Nowy szukający

Jak McGonagall obiecała-rozpoczęło się szukanie szukającego.Czyli dokładniej,dzisiaj odbył się pokaz zawodników,którzy chcą grać na tym miejscu.Dziwne,ale tym razem było ich więcej niż na początku.Dokładniej mówiąc wtedy był tylko jeden.A ten wypadek powinien pzrecież odebrać odwagę Gryfonom.W każdym razie od 3 dni różne osoby,w różnych miejscach przechwalały się ,że zgłoszą się na szukającego do drużyny Gryffindoru.

Za każdym razem kiedy słyszeliśmy z Harrym te rzeczy ten jakoś markotniał.Zupełnie nie wiedziałem co się z nim działo. A to wszystko wyjaśniło się dzisiaj wieczorem.

Kiedy wstaliśmy w rano zobaczyliśmy grupkę uczniow stojących przed tablicą ogłoszeń. Podeszliśmy do niej zaspani wpychając się pomiędzy jakiś 3-cio klasistów.

-Co jest?-spytałem Harrego który stał bliżej.

-A...nic.-mruknął Harry i szybko odszedł.

-Kurcze!Dzisiaj pokaz zawodników na miejsce Montglanha!Będzie na co popatrzyć nie?-mówiłem podniecony.

-Taaa...pewnie-powiedział Harry po czym przeszedł przez dziurę w portrecie.

Resztę dnia chodził z ponurą miną nic nie mówiąc,chociaż Hermiona próbowała ze 100 razy wyeksmitować go do pani Pomfrey.Uważała,że jest ciężko chory.

-Nic mi nie jest-mówił Harry kiedy tylko otwierała usta.Męczyła go jej paplanina (mnie też zresztą).

Wieczorem w pokoju wspólnym nie było już nikogo.Wszyscy byli na boisku do quidditcha. Nie było jednak Harrego.Szukaliśmy go długo z Hermioną ale po podwieczorku gdzieś zniknął.

-Może zasłabł i leży nieprzytomny gdzieś w łazience?-szepnęła mi Hermiona do ucha po 15 min. poszukiwań.

-Napewno nie w bibliotece...ale jesteśmy już spóźnieni!Pokaz trwa już od 10 minut!-zauważyłem nagle.

-Faktycznie...poszukamy go potem.Może się gdzieś schował żeby tego nie widzieć.-Hermiona nie była jednak do końca przekonana.

Popędziliśmy więc na dwór.Trybuny były częściowo zajęte bo nie było tam takich tłumów jak na meczu.Harrego jednak nie znaleźliśmy w pobliżu. Lee Jordan komentował:

-...Taaak! zawodnik nr 5-Kasandra Trawens! Tłum nagrodził czwartoklasistke Kasandrę gromkimi oklaskami.

-I ostatni zawodnik z numerem 6-Harry Potter! Teraz zaległa cisza.Na boisko wyszedł pierwszoklasista Harry Potter.Rozległo się kilka śmiechów starszych uczniów.Co do mnie to byłem zszokowany.Hermiona także bo zaczęła poruszać ustami ale nie wydała żadnego dżwięku.

-Czy ten maluch wie do czego służy miotła?-zażartował jakiś starszy Gryfon.

-Tak myślę,bo ma ją napewno lepszą od Twojej.Jeśli w ogóle masz jakąś.-powiedziałem ze złością kiedy trochę ochłonąłem.

-Zamknij się młody-powiedział ten koleś-psujesz wystrój wnętrza.

Już miałem mu coś odpowiedzieć ale Hermiona popatrzyła na mnie jak profesor McGonagall więc zamilkłem. Rozpoczął się pokaz.Zawodniczka numer jeden była słaba.Druga także.Trzeci zawodnik dobrze prowadził miotłę ale nie mógł dostrzec znicza.4 go zobaczył ale próbując złapać prawie spadł z miotły.Zawodniczka nr.6 była niezła.Wszystko wskazywało że to ona jest najlepsza.

-Harry Potter!-zawołał Lee.

Na biosko wszedł Harry trzymając pod pachą swoją Złotą Strzałę.

-Przynajmniej mu się przydała po coś-mruknęła niezbyt przytomna Hermiona. Harry wystartował.Nie mogłem uwierzyć skąd...

-Skąd on to umie!przecież nie mieliśmy nawet jednej lekcji latania?-spytała mnie Hermiona która nagle się ożywiła.

Ale ja też nie wiedziałem.Harry poleciał w górę.Pani Hooch wypuściła znicza.Piłeczka śmignęła koło niej a potem zniknęła..Przez pewien czas Harry krążył w powietrzu a potem zanurkował w stronę bramki i już trzymał złotą piłeczke w ręce.

-Braaawo!!!-wrzasnął Lee Jordan.No no no!Teraz czekamy na wyniki.Dowiemy się kto zasili drużynę Gryfonów jutro wieczorem.Dobranoc!

Poszlismy się do pokoju wspólnego.Położyłem się spać kiedy Harrego jeszcze nie było w dormitorium. Latał wspaniale i byłem z niego dummny.Tylko czemu nie powiedział mi o tym co chce zrobić?

[--pagebreak--]

Rozdział VI - Ogłoszenie wyników

Kiedy wstałem rano odrazu zaczęłem szukać Harrego.Było jeszcze ciemno i słyszałem chrapanie,więc Chłopcy jeszcze spali.Rozsunełem zasłony i spojrzałem na łóżko Harrego.Spał spokojnie.Chyba po raz pierwszy w tym tygodniu.Nie chciałem go budzić więc ubrałem się i zeszłem do pokoju wspólnego.Nie zdziwiłem się gdy zobaczyłem tam Hermionę studiującą jakąs grubą księgę.

-Cześć!Wstałeś dzisiaj bardzo wcześnie.Czy to jakieś święto?-zażartowała Hermiona odkładając książkę.

-Bardzo śmieszne-mruknąłem-Harry jeszcze śpi więc go nie budziłem.

-I dobrze.Niech się wyśpi.Tylko żeby nie spóźnił się na lekcje...-mruknęła patrząc na zegarek.

W tym momencie zszedł Harry.

Cześć!Schodzisz już na sniadanie Ron?Ja konam z głodu idę coś zjeść-powiedział.

-Ja z tobą.-mruknęłem przyglądając mu się ze zdziwioną miną..

-Ok

-Świetnie wczoraj latałeś-powiedziałem zdawkowo.

-Tak?Dzięki.

Pomyślałem sobie że robi sobie jakieś jaja czy co!

-Iii..według wielu osób byłeś najlepszy wiesz?

-I tak Kasandra była lepsza ale to miło z ich strony.

-Aha-bąknęłem patrząć na niego z przerażeniem.

Zjedliśmy śniadanie.(Harry zjadł tyle że nawet wszystkowiedząca Hermiona się zdziwiła).Potem były lekcje.I na końcu...

-Powodzenia Harry.Będziemy na trybunach.Ogłoszenia wyników nie bożemy przegapić.-mówiła Hermiona do Harrego,który trochę pobladł.

-Trzymaj się stary-powiedziałem.

-Dzięki-mruknął nieprzytomnie i zszedł ze swoją Złotą Strzałą po schodach.

Zeszliśmy na boisko do Quidditcha.Zajęliśmy miejsca w pierwszym rzędzie trybun i usiedliśmy czekając w napięciu.

Pojawił się Lee Jordan (nawiasem mówiąc kumpel moich braci).I zaczął jak zwykle komentować.

-Witam wszystkich na ogłoszeniu wyników!Pozwolę sobie przypomnieć że zebraliśmy się tu by wybrać nowego szukającego dla drużyny Gryfo...

-Jordan!To wszyscy wiedzą.Mów do rzeczy.-warknęła McGonagall która zawsze kontrolowała jego popisy.

-Tak pani profesor.Więc ogłoszenie wyników!Powiem tylko że walka była zacięta!Bardzo zacięta pomiedzy zawodnikiem nr.5 a zawodnikiem nr..6!

Wszyscy zaczęli klaskać.

-Nie wierzę!To Harry contra ta Kasandra!-krzyknęła do mnie Hermiona.

-Extra!-wrzasnąłem uradowany.

No więc-mówił Lee-tak zawodniczka nr.2!otrzymała 36 punktów.

Rozległo się ciche klaskanie a zawodniczka nr.2 załamała ręce.

-Nr 1! 42 punkty!

Znowu ciche oklaski.Zawodniczka z tym numerem też nie była zadowolona.

-Ii...zawodnik nr 4! 55 punktów!

Oklaski już były głośniejsze.

-Zawodnik nr 3!62 punkty!

Podniecenie rosło.Teraz zaległa jednak cisza.

Hermiona wbijałą sobie paznokcie w policzki z napięcia.Ja czekałem w napięciu. -Takk..i Harry Potter.Punktów zaraz...

Jęknąłem pod nosem, a Hermiona zamknęła oczy.Przepadło.

-Nie zaraz zaraz przepraszam..-Lee miał jakieś problemy-nie nie nie!Kasadra Trawens pomyłka.To była mała różnica punktów i się za....

-Huurrra-wrzasnęłem na całe gardło.

Krzyczeli i klaskali także inni Gryfoni.

Lee mówił dalej:

-Tak panna Trawens punktów 85.I zwycięzca Harry Potter 86 punktów!Gratulacje i powodzenia na pierwszym meczu.Dobranoc wszystkim!

Połowa Gryfonów uśmiechała sie a połowa odchodziła ze spuszczonymi głowami.Kasandra Trawens zalewała się łzami a Harry zrobił rundkę dookoła boiska i zleciał na ziemię pośród oklasków i wiwatów, nauczycieli i uczniów.

I tak jak wczoraj sami wróciliśmy do pokoju bo Harrego jeszcze nie było.Ale super że jest nowym szukającym.A myślałem że to nie możliwe.Będzie chyba najmłodszym szukającym w ciągu ostatnich stu lat!Hurra!

[--pagebreak--]

Rozdział VII - Nocne Plany.

Minęło już kilka dni od kąd Harry został wybrany do drużyny Gryfonów.Skończyilismy juz świętować to lecz przyszedł czas na coś innego.świętuję nad słabością Hermiony Granger do łamania szkolnych przepisów.Głupio to brzmi więc zacznę pisac co się stało dzisiaj:

Ranek jak ranek.Upłynął spokojnie.Wstaliśmy wyspani i zeszliśmy na śniadanie.Zjedliśmy szybko parówki i tosty poczym popędziliśmy na naszą (Harrego nie za bardzo) pierwszą lekcję latania.Mieliśmy ją ku naszemu zadowoleniu z Puchonami a nie ze Ślizgonami.Pani Hooch kazała nam stanąć po lewej stronie miotły i z uczuciem powiedzieć "do mnie!".Harrego miotła natychmiast podskoczyła do jego ręki ale był jednym z nielicznych którym się to udało.Moja miotła podniosła się o parę cali i zaczęła się obracać w powietrzu.Powtórzyłem "do mnie!" i miotła z zapałem podskoczyła i uderzyła mnie w czoło.Harry i Hermiona parsknęli śmiechem.Ale Hermiony miotła też nie słuchała.Kiedy wreszcie wszyscy usadowili się na swoich kijach od szczotki (tak to nazywał Harry) zaczęliśmy latać.Powoli,nisko nad ziemią.Harry trochę wyżej.Zakręcaliśmy itp.Było fajnie.Niestety Neville przerażony oderwaniem się od ziemi zaczął obracać się w powietrzu i wystrzelił w powietrze-dużo było kłopotów ze sprowadzeniem go na ziemię...

Potem była transmutacja,zielarstwo i 2 godz.zaklęć.Zero eliksirów (na szczęście).dalej obiad.Poszliśmy do pokoju wspólnego odrabiać zadania.Kiedy Harry I ja kończyliśmy pisać o lewitacji (Wingardium Lev-iosa,nie Levio-sa) usłyszeliśmy głos Neville.

-Harry czy to nie twoja sowa?Stuka w szybę od 5 minut.

-Tak.To moja Hedwiga!-odpowiedział Harry podbiegając do okna by wpuścić sówkę. Hedwiga wleciała i usiadła na stole pomiędzy naszymi notatkami.Harry odwiązał list z jej nóżki i dał jej kawałek tostu który został mu z obiadu.Hermiona która skończyłą dawno odrabianie lekcji wzięła sówkę na kolana i zaczęła ją głaskać.Hedwiga była trochę rozczochrana więc chyba przyleciała z daleka.

-I co tam?Od kogo?-zapytałem ciekawy do kogo sowa poleciała z wiadomością

-Aaa..od Hagrida.Pisałem ostatnio do niego czy byśmy nie mogli wpaść do niego kiedy.

Długo nie odpisywał.A teraz czytam że go nie było.Wyjechał żeby załatwić coś dla Dumbledora.Hmmm...pisze że wróci jutro w nocy.Mówi że jeśli chcemy się z nim spotkać to pojutrze po lekcjach.No dobra.Niech mu będzie.To on nie wie że jestem nowym szukającym w takim razie.-powiedział Harry patrząc na list.-Ciekawe po co Dumbledore go wysłał...

-Też bym chciała to wiedzieć-mruknęła Hermiona przyglądając się Hedwidze której skończyła robić zabieg pielęgnacyjny.

-Taa...Wiecie co? Gdyby tak pójśc w n...-zacząłem

-Nie Ron!Wiem co chesz powiedzieć.Też jestem ciekawa co u Hagrida ale nie wymykamy się jutro w nocy nigdzie.Wiecie że nie lubię gdy łamiemy szkolny regulamin!-warkneła Hermy w moją stronę.

-Ale Hermiono ja tylko chcę żeby...

-Nie nie i jeszcze raz nie Ronaldzie.Hagdrid zaprasza nas po południu.Nie w nocy!Skąd wiesz kiedy przyjedzie?Może o drugiej!

-Tak ale sprawdzimy czy się pali światło i...-próbowałem znowu

-Ron!Nie.Jeśli spróbujesz zrobić to i jeszcze naciągniesz na to Harrego powiem McGonagall.On i tak ma za dużo kłopotów bez twoich głupich pomysłów.

-Z tobą się nie da rozmawiać!Już nigdy nic nie zaproponuję przy tobie.Idż lepiej do swojej głupiej biblioteki poczytać!

-A żebyś wiedział że to zrobię!Ale napewno nie pójdę z tobą na żadną nocną eskadę!-Hermiona podniosła się ale i tak nie poszłaby do biblioteki bo uczniowie zaczęli wychodzić na kolację.A ona przecież też musi coś jeść.

-Hermiono.Idziemy na kolację-powiedział Harry kończąć naszą kłótnię.

-Tak.Jasne.Ale do biblioteki i tak musze iść później.-odpowiedziała.

Wkurzyła mnie tak że się nie da opisac.Ja coś proponuję a ta się rzuca.Po cichu wyszlibyśmy z zamku a ta nie chce.A mówiła że też jest ciekawa co Hagrid załatwiał u Dumbledora!Ale NIE! Zjedlśmy kolację (skromną dość jak na nas).A 2 godziny później wyszliśmy wysłać list do Hagrida.Kiedy weszliśmy do sowiarni Hedwiga spała oparta o jakiegoś puchacza.Harry szturchnął ją dwa razy..Obudziła się,zahukała sennie i wystawiła nóżkę bez większych oporów.Harry przywiązał jej list i wypuścił przez okno.

-Co mu napisałeś?-spytała Hermiona.

-Nic wielkiego.Że jesteśmy ciekawi co u niego i chcielibyśmy wpaśc do niego jak najszybciej.

-w nocy?

-N-nnie-bąknął Harry patrząc na nią zdziwiony.

-Och dobra już-Hermiona zwróciła się do mnie-Przepraszam Ron.Chyba troche przesadziłam.Ale wiesz sam że...

-...nie lubisz łamać przepisów.Ok.Nie ma sprawy.

Już mi przeszło.A ona przeprosila więc koniec.

Poszliśmy do pokoju wspólnego który opustoszał.Hermiona miała minę jakby wahała się czy coś powiedzieć czy nie.Postanowiłem ją spytać:

-Coś nie tak?Masz jakąś dziwną minę...

Harry spojrzał na mnie.POznałem po nim że też to zauważył.

-Ja?-nie tylko tak sobię myślę...-mówiła Hermiona

-O czym?

-o..o Hagdridzie.

-Aha.I jakie wnioski wyciągasz?

-No...

Zaśmiałem się tryumfalnie a Harry patrzył na Hermionę z rozbawieniem..

-No dobrze Hermy-Już Cię wykryliśmy nie wahaj się więcej tylko wal śmiało że poszłabyś do niego z nami wypytac o wszystko.-powiedział Harry.

-Nie lubię osób które czytają w cudzych myślach ale jesteście wyjątkami.Przejrzeliście mnie.-zgodziła się z rumianą twarzą.

-A więc wygrałem-powiedziałem z zadowoleniem-Ty wymiękłaś.

-No bez przesady.Więc...o której?

-Z naszego okna widać chatkę Hagrida więc jak zapali się światło to wyjdziemy na taras i...-zamilkłem.

-I co?Miaukniecie na mnie?-zażartowała Hermiona.

-MOże być-zgodziłem się.

-Hermiona popatrzyła na mnie jak na wariata ale powiedziała:

-jesteście pogięci ale niech będzie.Jutro wszystko dokładnie rozplanujemy.

Weszła do pokoju dziewczyn,my z Harrym poszliśmy do siebie.Harry momentalnie zasnął a ja zaczęłem pisać.Mruknął przed chwilą "Hermiono...nie umiem dobrze miauczeć.Mogę udawać sowę?"Dziwne jest to że się zgodziła,bo Hermiona zwykle się nie łamie.Jest uparta.Ale troszkę wścibska więc łażenie po nocy żeby się czegoś dowiedzieć powinno przypaśc jej do gustu...Ale już zasypiam więc kończę.Jutro w końcu mamy cały dzień na opracowanie dalszego planu naszej nocnej ekspedycji.

[--pagebreak--]

ROZDZIAŁ VIII - U Hagrida

Obudziłem się póżnym rankiem.Z całą pewnością spałbym dłużej gdyby nie świergot ptaków za oknem i narzekania Harrego.
-Ruszysz się kiedys z łóżka?!Stary,ja tu czekam od 15 minut!
-Czeeeść-odpowiedziałem spokojnie.
-Cześć Ron miło mi mieć przyjemność cię obudzić 5 minut przed lekcją zielarstwa
-Co?Na merlina!Trzeba się śpieszyć!
-Jesteś bardzo spostrzegawczy-zadrwił i zszedł na dół.
Ubrałem się w pośpiechu i zbiegłem do pokoju wspólnego.Zastałem tam tylko Harrego i Hermionę i kilku starszych uczniów.
-Cześć Hermiona-przywitałem się.
Nic nie powiedziała tylko zacmokała niecierpliwie i weszła przez portret Grubej Damy.
Nie jedliśmy prawie śniadania tylko wypiliśmy mleko i zjedliśmy po jednym małym placku.Ja i Harry chcieliśmy pożywic się nieco lepiej lecz Hermiona była tak rozsierdzona od rana że nic nie mowilismy z obawy że zaraz wybuchnie.
Popędzilismy na dwór pod szklarnię nr.1 gdzie profesor Sprout wpuszczała uczniów do środka.
-Żwawo wchodzić,wchodzić!!-poganiała
Weszlismy do dusznej cieplarni i stanęliśmy po lewej stronie wielkiego drewnianego stołu,który zajmował prawie całą cieplarnie.Jedynie przy wejściu było trochę więcej miejsca bo po kątach porozsadzane były przeróżne rośliny.Na przeciwko Neville nie mógł opanować podniecenia.Bardzo polubił profesor Sprout i zielarstwo.Kiedy wszyscy byli ustawieni i gotowi zaległa senna cisza.
-Dzisaj poznamy podstawowe gatunki roślin i nawozy odpowiednie do nich.Kto mi powie jakie gatunki roślin wyróżniamy?Proszę,pan Longbottom.
Ręka Hermiony opadła smętnie w dół a Neville zaczął dukać:
-eee...ozdobne,dziko rosnące,lecznicze i..eee trujące.
-Bardzo dobrze!Gryffindor otrzymuje 10 punktów!!A teraz proszę ubrać rękawice i do roboty!
Całą lekcję babraliśmy się w ulubionym nawozie profesor Sprout czyli w smoczym łajnie.Fuuj!
Po lekcji wyszliśmy się otrzepać i coś przekąsić a potem chcąc nie chcąc powlekliśmy się na kolejne lekcje...
-Jeju...-jęknąłem wchodząc chwiejnym krokiem do pokoju wspólnego..
-Co za dzień.Jeszcze śmierdzę smoczym łajnem!-skrzywił się Harry.
-Ale mi powody do rozpaczy!-zawołała Hermiona poczym błyskawicznie chcwyciła swoją torbę i wygrzebała maleńką zniszczoną książeczkę.Wyszarpnęła różdzkę tak szybko i niespodziewanie że az się z Harrym przestraszyliśmy.Potem ponownie chwyciła książeczkę i zaczęła ją wertować.Mruknęła "aha!" i coś jeszcze wywijając dziko różdzką a ja z Harrym ponownie skamienieliśmy.Nagle z różdzki Hermiony sypnął snop iskier i jakiś dziwny różowy dymek,który zamienił się w parę opadając na siedziącą na dywanie Hermionę.Pod nosem czułem jakiś dziwny kwiatowy zapach hmmm...
-Co to było?-zapytał Harry pociągając nosem.
-Prefuma!-parskęła Hermiona-przydatna w takich wypadkach.
-Taaa...
Pokój wspólny zaczął wypełniać się ludzmi.
-Idziemy-zdecydował Harry więc obydwoje z Hermiona wstaliśmy i poszliśmy do naszego pustego dormitorium.
-Och!Czy ktoś tu kiedyś sprzątał?!-spytała Hermiona podnosząc się z podłogi bo runęła o krawat Deana przywiązany między jego a łóżkiem Seamusa.
-Oczywiście.Ale to był pewnie jakiś żart.Dobrze że przeszłaś pierwsza bo to ja bym się glebnął...-odrzekłem
Rzuciła mi ostre spojrzenie ktore dzielnie wytrzymałem.Kiedy trochę ogarnęliśmy zaczęliśmy ustalać plan wyjścia dzisiejszej nocy.
Trwało to jakieś pół-godziny,a gdy chłopcy przyszli zerwaliśmy sie szybko.Patrzyli ze zdziwieniem na Hermionę,która siedziała sobie jakby nigdy nic w dormitorium chłopcow ale nic nie powiedzieli.Zeszliśmy na kolację a potem...
-Dobranoc Ron!Dobranoc Harry!-krzyknęła Hermiona na pół zamku puszczając do nas jednocześnie oko.
-Dobranoc Hermiono.-powiedzieliśmy odwzajemniając znak.
Poszliśmy spać na 3 godziny.Obudziło nas miauczenie.Byłem przez chwilę pewny że to pani Norris,kotka woźnego Filcha ale póżniej otrzeźwiałem.Zerknęłem na łóżko Harrego- siedział na nim z nieprzytomną miną.
-Co to za hałasy?-spytał
-Hermiona daje znaki-skojarzyłem w końcu.
-Aha...faktycznie!Byłbym zapomniał!-Harry nagle się ożywił.
-Co jest?-usłyszeliśmy z kąta pokoju
Neville usiadł na łóżku przecierając oczy.
-Nic.Pani Norris chyba walnęła w jakąś zbroję i narobiła rabanu.Też się obudziliśmy.Śpij spokojnie Neville-uspokoił go szybko Harry.
-Aha.Skoro tak...to dobranoc.
-Dobranoc Neville-szepnęliśmy
Miauknięcie powtórzyło się.Musieliśmy się spieszyć.Hermiona juz czekała.Wstaliśmy (ubrania mieliśmy na sobie) i po cichu wyszliśmy.Problem stanowila tylko Gruba Dama.
-Otwórz!-szepnął Harry
-Co wy wyrabiacie?!Jest 1 w nocy!-oburzyła się.
-My do toalety-skłamałem błyskawicznie
-Obaj?
-Eee..no tak.Obaj.
-No.Niech wam będzie.-zgodziła się patrząc na nas podejrzliwie.
-Dziękujemy-szepnęłem.
Wyszliśmy po cihu.Obeszlismy Izbę Pamięci i mięlismy kilka pustych klas.Weszliśmy za kotarę przy tarasie i...
-Auu!
-Cicho siedź!
-Ron wlazłeś na moją nogę!
-To po co się tu czaiłaś?!
-Czekałam na was.
-No dobra idziemy.
Poszliśmy dalej już z Hermioną.Zmieniliśmy plany ponieważ to my mieliśmy miauczeć i czekać ale ona postanowiła się za to zabrać.Teraz musieliśmy obejść warty nauczycieli.Szliśmy ciemnym korytarzem.Usłyszeliśmy ciężkie kroki.
-Szybko za ten posąg!-sykneła Hermiona ciągnąc nas za rękawy.
-Ktoś tu jest?-ochrypły głos przemówił zza naszych pleców- Nie? To chodź moja kochana.
Filch ze swoją kotką minął nas i poszedł w prawo.
-Mało brakowało-odetchnął Harry
Szliśmy dalej schodami w dół.Kiedy skręciliśmy w lewo i zeszliśmy znowu na dół usłyszeliśmy ordynarny smiech.
-Hahhahaha!Gumą strzelę w wasze nosy i pociągnę was za włosy!Strzeżcie się więc mnie Irytka bo was spotka tutaj kitka!!!!Wy maluchy,wy dzieciaki co Filch robi z was buraki!Hahaha!
Polegraist Irytek unosił się w powietrzu rzucając kredą i strzelajac z gumy balonowej.
-Za zbroję!-tym razem Harry pierwszy zareagował.
Ponownie rozległ się głośny chichot Irytka.
-Iryt!!Wynoś się natychmiast!Obudzisz cały zamek!-wściekła McGonagall przybyła z odsieczą choć pogorszyło to tylko naszą sytuację.
Irytek pokazał jej język i nie ruszył się z miejsca.
-Och!Handdio!-krzyknęła ze złością.
Nagle jakaś niewidzialna ręka zaczęła popychać Irytka dalej i dalej zamykając go jednocześnie w jakby szklanej kuli aż wkońcu zniknął nam z pola widzenia a McGonagall rozejrzała się podejrzliwie o kątach poczym opuściła różdzkę i odeszła.
-Przydatne zaklęcie.Czytałam o nim w...-Hermiona zaczynała wykład.
-Tak świetne Hermiono.Warto zapamiętac ale siedź cicho.-uciszyłem ją.
Wyszliśmy do Sali Wejściowej.Otworzyliśmy wielkie ,żelazne drzwi i znaleźliśmy się na błoniach.Och!ale w nocy tam jest świetnie!
Pobiegliśmy w dół do chatki Hagdrida.Zapukaliśmy i czekaliśmy aż otworzy.
Drzwi uchyliły się a w nich stanął Hagrid.Gdy tylko nas zobaczył oczy mu się zaiskrzyły a broda zatrzęsła ale powiedział tylko:
-Mogłem się tego spodziewać.
I z rezygnacją wpuścił nas do środka.
W środku było bardzo przyjemnie.Wielki ogień buszował w kominku,pod którym zwinął się w kłębek wielki brytan Hagrdia-Kieł.Na grubo ciosanym stole przykrytym beżowym,grubym obrusem stał czarny imbryk i wielka filiżanka.
-Siadajcie już.Zrobię herbatki.Chcecie krajanki?Własnie mam świżutką...
-Eee...dzięki.-odparł Harry krzywiąc się nieznacznie.
Usiedliśmy na ogromnych krzesłach przy stole walcząc z rozgryzieniem zatwardziałej krajanki Hagrida.Opócz tego nie było nic do roboty więc po chwili zapadła niezręczna cisza...
-Hagrdidzie opowiadaj!Co u Ciebie?!-zawołała Hermione w końcu.
-A u mnie nic!Co tam ma być ciekawego?!-spytał olbrzym.
-No...byłeś gdzieś chyba nie?
-A nie ma o czym gadać.Byłem na chwile,wziąłem..no znaczy ten no pff...wróciłem i no już jestem.
-Hagrid...
-Co wy cholibka chcecie?
-Tylko dowiedzieć się gdzie byłeś!
-A po co wam to?!
-Eee...z ciekawości pytamy!
-Jasne.Ech spadajcie juz,nie za bardzo dzis wieczor mom czas.
-Co?Hagdrid!Wywalasz nas a my się tu narażamy po zamku łazimy w nocy.....
-I po co wam to?
-...Martwimy się o ciebie!
Zapadła cisza.Po czym Hagrid wybuchnął rubasznym śmiechem i zaczął zwijać się na krześle.
-Ha!Wy o mnie?!-spytał w końcu.
Automatycznie poczerwienieliśmy.
-Eee...
-Och wy małe robaki!Ja się na was nie złoszczę ale to dla waszego dobra-zmykać do zamku!
-Hagrid...
-Nie słyszeliście?!Do łóżek!
Wyszliśmy szybko z chaty a Hagrid machał do nas ręką za nim nie zniknęliśmy mu z oczu.

[--pagebreak--]

RODZIAŁ IX - Ślizgoni

Nareszcie sobota...upragniona,wyczekiwana,wspanaiała.Zero eliksirów,zero transmutacji,zero lekcji!
Niestety były,są i będą zadania domowe ze które prędzej czy później trzeba się zabrać.Kiedy wstaliśmy nigdzie się nie spiesząc zeszliśmy do pokoju wspólnego i rozsiedliśmy się w fotelach.Nadeszła Hermiona.Swoje rozczochrane włosy spięła w jakiś dziwny kok,opócz tego była w mugolskim stroju tak jak Harry i ja.W sobotę i niedzielę zawsze się tak ubierają wszscy uczniowie.
-Witajcie!Co tam,zadania odrobione?-spytała z uśmiechem
-Co?Jest sobota!-oburzyłem się.
-Tak się składa że wiem co dzis jest Ron.-odparła
-Eee...-Harry wtrącił się do rozmowy-wiesz jeszcze nie mamy zrobionych zadań ale napewno wkrótce się za to...eee,zabierzemy.
-No ja myślę.-syknęła.
Zeszliśmy na dół i zjedliśmy obfite śniadanie.Po tem wyszliśmy na błonie z Fredem i Georgem.Kiedy tamci poszli do ich kumpla-Lee Jordana,postanowiliśmy odwiedzić Hagrida.
-jak myślicie czy jest na nas zły?-spytałem z niepokojem
-To się okaże-mruknął Harry.
Hagrid nie był na nas zły ale odnosił się dość chłodno do wczorajszych wydarzeń.Zapytany ponownie o to gdzie był udawał głuchego więc pożegnaliśmy się wkrótce i wyszliśmy z jego chaty.
Uszliśmy niedużo w stronę zamku gdy zobaczyliśmy pod posągiem wielkiego gryfa trzech chłopaków śmiejących się tak głośno jakby mieli zaraz eksplodować.Dwóch z nich było grubych i wyposażonych w obfite mięśnie,jeden wyskoki,o włosach koloru blond stojący z przodu.Mieli na sobie czarne szaty i zielone krawaty,co oznaczało ze są ze Slytherinu.Kiedy nas zobaczyli,ten blondyn wyszedł nam naprzód a tamci dwaj powlekli się za nim jak cienie.
-Witam-zaczął chłopak lekko głupawym tonem-My się jeszcze chyba nie znamy prawda?
-Raczej prawda-powiedział Harry więc chłopak zwrócił sie bardziej do niego.
-Jesteśmy z Slytherinu.To jest Crabbe a To Goyle-wskazał na mięsniaków-A ja jestem Malfoy.Draco Malfoy.
Wtedy ze śmiechu az zaksztusiłem się krajanką którą miałem jeszce w zębach.Jeju...jak można się nazywać Draco...
Chłopak popatrzył na mnie ze złością i spytał:
-Śmieszy cię moje imię?Och sądze że ty nie musisz się przedstawiać.Skąś to znam.Rudzielec.Szata po starszym bracie.To na pewno Weasley...
Zaczerwieniłem się okropnie,spuściłem głowę a potem otworzyłem usta żeby się odgryźć.
-Harry Potter-przedstawił się Harry przyglądając mu się z niesmakiem.
-Hermiona Granger-odparła Hermiona cicho.
Zamknąłem szybko usta ze aż klasnęły.
-Harry Potter?-zapytał blondyn zaciekawiony-TEN Harry Potter?!
Nie podobał mi się ton jego głosu.Jakby zuchwały,wredny,oślizgły...
-Eee no tak ten-odrzekł zmieszany Harry.
-Hmm...a więc to prawda...Sam Harry Potter zaszczycił w końcu Hogwart.-No,no,no...
Przemawiał tak jakby był od nas conajmniej 2 lata starszy i jakby pozjadał wszystkie rozumy.Zaleciało mi Percym...
Harry nie wiedział co powiedzieć,a Malfoy popatrzył na mnie i na Harrego po czym zaczął mówić:
-Niektóre rodziny czarodziejów są o niebo lepsze od innych.Wkrótce zobaczysz sam,że nie warto zadawać się z tymi gorszymi których tu widzisz.Ja wprowadzę cię w lepsze towarzystwo.
Poczym wyciągnął rękę do Harrego spoglądając na mnie jak na wstrętnego robaka,a ja poczułem że robi mi się gorąco...
Harremu twarz stężała.Hermiona przestraszyła się bo chwyciła go pod ramię,zerkając na Malfoya ze strachem.Harry wykrzywił usta i popatrzył na Malfoya powątpiewającym wzrokiem.
-Tak sądzisz?Hmm...Chyba sam potrafię wybrać kto jest gorszy bez twojej pomocy.Dzięki.
Odetchnąłem a Hermiona puściła rękę Harrego.Natomiast Malfoy wyglądał na zmieszanego i jednocześnie wściekłego.
-Phhh-parsknął ze złością-a więc dobrze.Ale ja cię ostrzegam Potter,bądź bardziej uprzejmy bo jak nie będziesz to źle skonczysz..
Poczym skinął na tych grubych tępaków stojących z tyłu i odszedł w strone parku.
-dzięki Harry-bąknąłem w koncu.
-to było naprawdę bardzo...-zaczeła Hermiona ale widocznie nie umiała okreslić jakie było zachowanie Harrego więc tylko westchnęła z zadowoleniem i przymrużyła oczy.
Harry trochę się zmieszał ale kiedy doszliśmy do zamku prawie zapomnięlismy o scenie na błoniach.Obiad był bardzo dobry,a kiedy zasiedliśmy do zadań domowych nie straciliśmy do końca humoru słuchając uważnie podpowiedzi Lee Jordana,który wykorzystał nieobecność Hermiony i pomógł nam w zadaniu z transmutacji.Wieczorem w pokoju wspólnym razem z Parvati, Lavender, Nevillem, Deanem, Seamusem i Hermioną zagraliśmy w eksplodującego durnia,zajadając pierniczki przysłane przez moją mamę.Och...to był udany dzień.








Autorka: Hermionex

Opublikowane: 2005-10-23 (12953 odsłon)

[ Wróć ] | Powrót do strony głównej

© Copyright 2003-2008 by HPNews.pl .
P-Nuke Copyright © 2005 by Francisco Burzi.
Tworzenie strony: 0.56 sekund
Page created in 0.557104 Seconds