STARTUJ Z HP NEWS! | DODAJ DO ULUBIONYCH | POLEĆ HARRY POTTER NEWS! | WSPÓŁPRACA Z HP NEWS | KONTAKT
Harry Potter - Newsy Harry Potter i Insygnia Śmierci Harry Potter - Artykuły Forum Harry Potter News Harry Potter News - księga gości Informacje o Harry Potter News  

Wiadomości: Książki Siódmy tom Filmy Wywiady Fan Fiction Fan Zone
HPNews.pl
   O stronie   Redakcja   K. Recenzentów   Kontakt   Prorok   Forum   Chat ()   FAQ   Prasa o nas   TOP 10   Mapa serwisu   Szukaj...
Menu
KsiążkiSiódmy tomFilmyPiąty filmGryHP NewsInneArchiwum
K. FilozoficznyK. TajemnicW. AzkabanuCzara OgniaZakon FeniksaKsiążę PółkrwiInsygnia Śmierci
K. FilozoficznyK. TajemnicW. AzkabanuCzara OgniaZakon Feniksa

Książki:O książkachJ.K. RowlingA. PolkowskiMary GrandPreWydawnictwaJak powstał HP?Błędy autorkiCiekawostkiSłownik ZaklęćHP w liczbachCzarna MagiaKim jest R.A.B.?Czarna Seria
Filmy:O filmachReżyserzyProducentAktorzyUrodziny aktorówBłędy w filmach
Świat Magii:HogwartQuidditchCzarna MagiaMagiczne...?SmokiWMIGUROK
Twoje kontoE-kartkiPWRanking fanówFan FictionGaleriaPsychotestyQuizyFan MiesiącaDownloadWasze listyDowcipyLinkiWyślij newsaWyślij artykułDołącz do nas!
K. FilozoficznyK. TajemnicW. AzkabanuCzara OgniaZakon FeniksaQuidditch WC
 FORUM:Ogólna dyskusjaKsiążkiFilmyGryHarry Potter 6Harry Potter 7StronaFan FictionFan ArtInna twórczośćOff-Topic
Sponsorzy

Aktualnie brak

Login
Pseudonim

Hasło

Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć. Jako zarejestrowany użytkownik będziesz miał kilka przywilejów.

HPNews.pl » Artykuły » Fan Fiction » Harry Potter i Zaginiona Czarownica


Harry Potter i Zaginiona Czarownica

*** ***

Za oknem z wolna zapadał zmrok. Niebo szarzało i pojawiła się pierwsza gwiazda. Harry usiadł na łóżku. Nie miał ochoty iść spać, ale wiedział, że jutro będzie musiał wstać wcześnie by zdążyć na Peron 9 i ¾ i powinien nie martwić przyjaciół cieniami pod oczami. Wiedział również, iż nie zmruży tej nocy oka. Ostatnio źle sypiał. Tak naprawdę to nie sypiał niemal w ogóle przez całe wakacje. Wszystko przez koszmary.


I Koszmar

Za oknem z wolna zapadał zmrok. Niebo szarzało i pojawiła się pierwsza gwiazda. Harry usiadł na łóżku. Nie miał ochoty iść spać, ale wiedział, że jutro będzie musiał wstać wcześnie by zdążyć na Peron 9 i ¾ i powinien nie martwić przyjaciół cieniami pod oczami. Wiedział również, iż nie zmruży tej nocy oka. Ostatnio źle sypiał. Tak naprawdę to nie sypiał niemal w ogóle przez całe wakacje. Wszystko przez koszmary.

Najpierw dręczyły go sny o śmierci Syriusza. To nie było proste pogodzić się z jego śmiercią. Był cały czas wściekły i wybuchał przy pierwszej nadarzającej się okazji. Biedny Dudley… Kiedy oswoił się już ze stratą ojca chrzestnego, koszmary związane z Syriuszem zdarzały się rzadziej, aż ustąpiły miejsca innym tym razem związanych z Voldemortem. To było nieuniknione, wmawiał sobie Harry, gdy raz po raz budził się w nocy zlany potem. Ale i do tego przywykł. Najdziwniejsze złe sny zaczęły się w ostatnim tygodniu wakacji…

Harry’emu śniła się dziewczyna. Uciekała ona przed czymś, co dla Harry’ego pozostawało niezgłębioną i denerwującą tajemnicą.

Uciekinierka była mniej więcej w wieku Harry’ego. Miała kasztanowe włosy, które rytmicznie podnosiły się i opadały w biegu na jej ramiona. Chłopak nie widział twarzy dziewczyny, lecz był przekonany, że kogoś mu przypomina. Ale kogo?!

Czarodziej położył się na plecach i przymknął oczy. Po woli, nieświadomie zapadał w sen.



Dziewczyna znów biegła. Wszystko wydawało się takie jak zwykle, ale takie nie było. Za uciekinierką słychać było tupot dziesiątek nóg i krzyk wielu głosów, nad którymi górował JEGO głos… Dziewczynę ścigał sam Lord Voldemort! Cóż takiego mu zrobiła?

-Nie pozwólcie jej uciec, bo cały nasz plan diabli wezmą!- ryczał Czarny Pan.

Wydawać by się mogło, że dziewczyna, która było mocno poraniona i cała oblepiona krwią, zaraz się przewróci ze zmęczenia, ale nie! Ona wytrwale biegła dalej, przed siebie.

Nagle tuż przed nią pojawiły się trzy osoby. Harry nie mógł ich rozpoznać, bo były zamazane, jakby za mgłą. Wyczuł jedynie, że jedną z nich musi być Dumbledore, bo polujący zawrócili, kończąc pościg, a Voldemort wrzasnął:

-Teraz ci się udało, ale ona będzie jeszcze moja!

Harry zaczął się zastanawiać, kto mógł Czarnemu Panu przysłonić chęć zabicia jego samego i właśnie wtedy zobaczył twarz dziewczyny i zrozumiał wszystko!

Poraniona, ledwo trzymająca się na nogach dziewczyna miała bardzo znajomą twarz.

Harry usiadł na łóżku rozdygotany i zlany potem. Jedyne, co przeszło mu przez gardło było krótkim słowem:

-Mama…



Była dopiero czwarta rano. Harry był już spakowany i gotowy na podróż do Hogwartu. Tak bardzo chciał znów zobaczyć Rona i Hermionę, swoich najlepszych przyjaciół. Pociąg odjeżdżał jednak dopiero za siedem godzin, a on ledwo powstrzymywał się od wysłania sowy do nich z informacją o swoim niezwykłym śnie. Dawniej z pewnością posłałby wiadomość także do dwóch innych osób, ale dziś…

Pierwszą z pewnością byłby Syriusz Black, uciekinier z Azkabanu, do którego trafił za czyn, którego nie popełnił i jednocześnie ojciec chrzestny Harry’ego. Tak, Potter z pewnością napisałby do niego o każdej porze dnia i nocy, ale Syriusz nie żył od kilku miesięcy.

Drugą osobą zapewne byłby Albus Dumbledore. Dyrektor Hogwartu, największej szkoły magii i czarnoksięstwa w Anglii i kto wie czy nie na całym świecie. Przez wielu uważany jest za największego czarodzieja współczesności i jest jedyną osobą na calutkim świecie, której boi się Czarny Pan. Oczywiście, Harry szanował swojego dyrektora, a do czerwca piątej klasie uważał go także za swojego przyjaciela, ale teraz stracił do niego jakiekolwiek zaufanie.

Harry zaczął chodzić po pokoju tam i z powrotem, a od czasu do czasu spoglądał na zegar na biurku. Wskazówki leniwie przesuwały się. Tak, jak to zwykle bywa, gdy czeka się na coś ważnego- młodemu czarodziejowi czas dłużył się nie miłosiernie.

Zmęczony spacerowaniem, usiadł na łóżku i zaczął czytać prezent urodzinowy od Hermiony. Owym prezentem była oczywiście książka, bo w końcu czy mogłoby być inaczej?

Dotyczyła oczywiście Quidditcha. Po dłuższej chwili zaprzestał i tej czynności, nie mógł się skupić na niczym. Cały czas myślał o swoim koszmarze, a przede wszystkim o dziewczynie, która miała twarz jego matki.

By odciągnąć myśli od snu, z dumom spojrzał w stronę trzech, obecnie zwiniętych pergaminów. Napisane na nich były wyniki SUM jakie on, Ron i Hermiona zdobyli.

Chłopak chwycił za pierwszy pergamin i rozwinął go. Uśmiechnął się dumny z wyboru, gdyż przypadkiem wziął list, w którym wypisane były wyniki jego egzaminu.

Szanowny Panie Potter,

zawiadamiamy Pana, iż uzyskał Pan następujące wyniki w egzaminie sprawdzającym Pana Standardowe Umiejętności Magiczne:

1.Historia Magii Marnie*
2.Transmutacja Powyżej Oczekiwań
3.Eliksiry Znakomicie
4.Zaklęcia 10/10 Powyżej Oczekiwań
5.Zielarstwo Powyżej Oczekiwań
6.Opieka nad magicznymi stworzeniami Znakomicie
7.Obrona przed czarną magią Znakomicie
8.Astronomia Miernie
9.Wróżbiarstwo Miernie

Z wyrazami szacunku,

Minerva McGonagall, zastępca dyrektora


Harry zwinął pergamin, odłożył go na bok i sięgnął po kolejny. Ten list był od Hermiony Granger, przyjaciółki Harry’ego.

Kochany Harry,

Ja także dostałam dziś wyniki SUM. Jeśli mam być szczera to nie jestem zadowolona z wyniku jaki otrzymałam z astronomii (tylko Akceptowalne), bo wiem, że stać mnie na coś lepszego. Także numerologia i runy poszły mi gorzej- dostałam Powyżej Oczekiwań. Pozostałe przedmioty zdałam na Znakomicie, ale zapewne i Ty masz same Z! Nie dostałam jeszcze sowy od Rona, więc nie wiem jak mu poszło, ale jestem pewna, że też wspaniale.

Jak tam Twoje wakacje? Ja cały czas…


Tu jego przyjaciółka zaczęła wymieniać, jakie cudowne rzeczy robiła czasie tych kilku letnich miesięcy. Jak to była z rodzicami we Francji i tym podobne. Nie była to zbyt przyjemna lektura zważywszy na to, że Harry bite dwa miesiące spędził u Dursleyów.

Ostatni list był od Rona Weasleya.

Harry!

Nie uwierzysz, jeśli Ci powiem, że z eliksirów zdobyłem Znakomicie, podobnie jak obrony przed czarną magią i obrony przed magicznymi stworzeniami! Powyżej Oczekiwań dostałem z transmutacji, zielarstwa i zaklęć, a Akceptowalne z historii magii. Najgorzej poszło mi z astronomii i wróżbiarstwa, z oby dwóch dostałem Mierne.

Wypadłem lepiej niż bliźniacy, więc…


Tu z kolei Ron zaczął się rozpływać w blasku chwały, jaka spadła na niego, bo okazał się lepszy od Freda i Georgea.

Harry odłożył ostatni list i spojrzał na zegar. Minęła siódma, więc pomału ubrał się i zszedł na dół do kuchni, by zjeść śniadanie. Jakie było jego zdziwienie, gdy zobaczył krzątającą się przy kuchence ciotkę, Petunie Dursley.

Nie wyglądał na kobietę, która przespała całą noc. W ogóle nie wyglądała na taką, która spała. Miała olbrzymie czarne cienie pod oczami, których białka były lekko przekrwione.

-Kiepsko wyglądasz- stwierdził Harry wyniosłym i drwiącym tonem.

-Wcale nie wyglądasz lepiej- odgryzła się ciotka Petunia.

Miała racje. Kilkanaście nie przespanych nocy sprawiło, że Harry ledwo patrzył na oczy, a powieki same się zamykały.

Chłopak zmów powrócił myślami do koszmaru i do uciekinierki. Nagle wpadł na zupełnie dziwny pomysł, na który odpowiedź mogła znać właśnie ciotka Petunia.

-Czy moja matka miała siostrę bliźniaczkę?- zapytał.

-Że co, proszę?- zdziwiła się pani Dursley, a talerze w jej rękach zatrzęsły się.- Skąd przyszedł ci do głowy tak niedorzeczny pomysł?

Harry’emu wydawało się, że ciotka mówi mniej niż wie na tan temat. Był wręcz przekonany, że kłamała. Wskazywały na to nie tylko drżenie rąk, czy nagłe zblednięcie skóry na jej twarzy, ale także wyraz jej oczu. Harry widział go już kiedyś, ponad rok temu, gdy powiedział ciotce, iż Voldemort powrócił do życia.

Właśnie, dlatego postanowił opowiedzieć jej, choć w części, swój sen.

-Widzisz, śniła mi się dziś dziewczyna, która uciekał przez las przed Voldemortem…

-Dlaczego mi to mówisz?- przerwała mu Petunia, jakby w obawie co może od niego usłyszeć.

Harry wziął głęboki oddech i powiedział bardzo ostrożnie dobierając słowa:

-Cóż, ta dziewczyna z mojego snu miała twarz mojej matki. Nie była to moja matka, bo miała inne oczy, piwne, ale ta dziewczyna była do niej bardzo podobna. Poza tym ta dziewczyna mogła mieć, co najwyżej osiemnaście lat, a ja…

Nie dokończył. Przerwał mu brzdęk tłuczonych talerzy, które wypadły z rąk jego ciotki. Ją samą sparaliżował strach i zdziwienie. Oczy wpatrywały się w Harry’ego, a usta drżały, równocześnie szepcząc słowo „WRÓCIŁA”.

-Kto wrócił?- wyrwał ją z odrętwienia głos jej siostrzeńca.

Wahała się tylko przez moment.

-Wynoś się na górę, tam dostaniesz śniadanie!- ryknęła tonem, który nie chciał słyszeć sprzeciwu.

-Ale..- próbował jeszcze coś powiedzieć Harry.

-JUUUUUUŻ!!!- wrzała i schyliła się by zbierać pokruszoną porcelanę.

Chcąc, nie chcąc chłopak obrócił się na pięcie i skierował w stronę schodów. Zatrzymał się jeszcze na chwilkę, pchany jakąś nagłą potrzebą. Gdyby tego nie zrobił nie usłyszałby słów ciotki, które wypowiedziała sądząc, że Harry nie ma prawa jej usłyszeć. Słów, które miały zmienić jego życie…

-Wróciła, Mira wróciła!



*Od Autorki: Podana przeze mnie skala oceniania SUM nie jest 100% pewna, ponieważ nie korzystałam z książki, lecz wersji, którą otrzymałam od koleżanki, a ona posiada ją z netu i nie jestem pewna jej tłumaczenia.

[--pagebreak--]

II W pociągu

-Harry- szepnła z niedowierzaniem Hermiona, odgarniając jednocześnie brązowe włosy z nad oczu, - dlaczego nie napisałeś o tym przez całe wakacje? No, i czemu nie powiedziałeś jeszcze o tym Dumbledore’owi?

-No, nie chcę, ale muszę przyznać jej rację- doda Ron potrząsając rudą czupryną.

-Nie ufam już naszemu dyrektorowi- odparł Harry bez ceremonii.- Jeśli jesteście prawdziwymi przyjaciłmi to nie powiecie mu.

-Ale Harry…- zaczła nie pewnie Hermiona.

-Nie powiecie mu- powtórzył dobitnie Harry i wyjrzał za okno pędzącego pociągu.

Krajobraz za oknem zmieniał się z każdą chwilą. Z początku pogodne niebo zaszło chmurami. Pociąg jechał zaledwie trzydzieści minut. Ron i Hermiona wpadli tylko na chwilę do jego przedziału, zaraz musieli biec sprawdzić czy w innych czściach wagonu nie dzieje się nic dziwnego. Byli w końcu prefektami. W tym roku doączyła do nich Ginny, młodsza siostra Rona.

Od czasu, gdy przestał podobać jej się Harry, zmieniła się nie do poznania. A może pokazała wreszcie swoje prawdziwe oblicze? Tego Harry nie wiedział.

-Harry, proszę- zaczła Hermiona, a jej ciemne oczy zalśniły strachem.- Porozmawiaj z Dumbledore o tym śnie.

-Już ci tłumaczyłem…- zaczł Harry.

-Wiem, że mu nie ufasz- przerwała mu dziewczyna.- Ale pomyśl o tej dziewczynie. Możliwe, że grozi jej olbrzymie niebezpieczeństwo.

Po tych słowach wstał i pociągnąwszy za sobą Rona wyszła z przedziału. Harry został zupełnie sam. Luna wyszła do toalety, a Neville… Cż, on gonił swoją niesforną ropuchę, Teodorę, która jak zwykle wymknła się cichaczem.

Chłopak zamyślił się. Możliwe, że Hermiona miała rację. W sumie to Hermiona zawsze ma racje. Ta dziewczyna o twarzy jego matki mogła wpać w nie lada tarapaty! Ale z drugiej strony, w ostatnim śnie kto przyszedł jej z pomocą i tym kimś był właśnie Dumbledore. Harry wził gęboki wdech. Czy naprawdę stracił całkowicie zaufanie do swojego dyrektora? Odpowied brzmiała „nie”. Owszem, był na niego wściekły, że nie powiedział mu o przepowiedni, ale teraz zrozumiał, że Dumbledore znów chciał chronić jego skórę. Wyszło tak, jak wyszło! Syriusz zginł!

-No, no Potter- rozległ się złośliwy głos od strony drzwi przedziału. Harry odwrócił powoli głowę i ujrzał osobę, któr najmniej tym momencie miał ochotę oglądać, a do której głos należał.- Gdybym wiedział, że to niemożliwe, pomyślałbym, że właśnie myślałeś.

Bladoskóry blondyn usiadł naprzeciwko Harry’ego. Pobawił się przez chwilę odznaką prefekta, przeczesał palcami niesforne kosmyki i posłał siedzącemu naprzeciwko chłopcu zjadliwy uśmieszek.

-Malfoy- uśmiechnł się w podobny sposób Harry dokładnie wtedy, gdy goryle Malfoya, Crabbe i Goyle, upadli ciżko obok swojego „szefa”.- Gdybym wiedział, że to nie możliwe, pomyślałbym, że wyładniałeś. Widać, że brak ojca ci służy!- Goryle Draca zaczęli rechotać, co sprawiło ogromną satysfakcję Harry’emu. Uciszył ich dopiero karcący wzrok Malfoya.

-Mój ojciec niebawem wyjdzie z kicia, doączy do Czarnego Pana i wtedy pożałujesz, że żyjesz. On siedzi w pace tylko z jednego powodu…

-O jasne- przerwał mu Harry drwiącym tonem.- Ten powód jest bardzo prosty do odgadnięcia! Nie chce widzieć gęby twojej matki!

Malfoy przygryzł sobie wargi ze zdenerwowania i byłby je sobie przegryzł do krwi, gdyby nie rzucił się w stronę Harry’ego z dzikim wrzaskiem, który echem rozległ się w całym wagonie. Draco, gdy tylko znalazł się parę centymetrów przed Harry’m, złapał go za koszulę i starają si opanować, powiedział:

-Słuchaj no, Potter. Mojej matki w to nie mieszaj i zapamiętaj moje słowa: POŻAŁUJESZ!!!

Harry zaczł krztusić się własnym śmiechem. Łzy napłynły do jego zielonych oczu, a policzki zaczerwieniły się. W końcu nie wytrzymał i ryknł śmiechem. Rechot, bo inaczej tego dźwięku nazwać nie można było, rozległ się w pociągu jeszcze wyraźniej i donośniej niż wrzask Malfoya.

Ślizgon tymczasem, mocno zdenerwowany, zobaczywszy zbliżających się Rona, Hermionę i Ginny, postanowił opuścić niebezpieczny dla niego obszar. W drzwiach przedziału odwrócił się i nadzwyczaj spokojnym i pewnym siebie głosem powiedział:

-Cż, zobaczymy Potter, kto będzie się śmia ostatni!

I poszedł. Za nim poczłapali Crabbe i Goyle, jak zawsze nierozączni. Po drodze minęli się oczywiście z Ronem, Hermioną i Ginny, co, trzeba przyznać, bynajmniej nie poprawiło Malfoyowi humoru. Weasley przyj ten fakt z nieskrywaną satysfakcją. Gdy ich „ukochany” Ślizgon oddalił si odrobinę Ron ryknł na cały głos:

-A jak się miewa twoja matka, gdy twój ojciec jest chwilowo… eee… Niedysponowany?

Malfoy dostał drgawek, ale nawet się nie odwrócił.

Gryfoni pękając ze śmiechu, usiedli w przedziale Harry’ego.

-Nie uwierzysz, Harry- pisnła Hermiona, gdy po krótkiej chwili opanowała śmiech.- W tym roku do Hogwartu zacznie naukę pi nowych osób!

Harry nie zrozumiał euforii, jaka emanowała z twarz całej trójki. Cż, owszem mało było w tym roku tych pierwszoklasistów, ale tak się cieszyć?

Ron jakby domyślając się, że jego przyjaciel nie za bardzo zrozumiał, o co chodziło Hermionie, dodał z radością:

-Właśnie się dowiedzieliśmy, że ta piątka jest w rżnym wieku. Miałeś racje! Są dwie dziewczyny w naszym wieku! Dumbledore faktycznie musiał uratować dziewczynę z twojego snu!

Harry’ego zatkało. Czemu o tym nie pomyślał? W końcu Hogwart był najbezpieczniejszym miejscem, jakie młody czarodziej znał. To było wręcz oczywiste, że właśnie tu jego dyrektor będzie chciał ukryć uratowan dziewczynę. A czy niema lepszego miejsca, niż szkoła pełna rżnych dziewczyn?

-A jedna z tych dziewczyn jest ruda- dodała Ginny z uśmiechem.

[--pagebreak--]

III Irma Clay

Weszli do Wielkiej Sali. Jak zawsze wyglądała przepięknie i po prostu emanowała magią. U sufitu, jak zwykle, lewitowały zapalone świece, a w powietrzu unosiła się woń pieczonych w kuchni potraw. Harry, Ron, Hermiona, Ginny i Neville usiedli naprzeciwko siebie przy stole. Dumbledore tymczasem wstał i uciszył gwar lekkim gestem dłoni.

-Moi kochani uczniowie- zaczął powoli.- Jak wiecie Czarny Pan powrócił. Wielu z was straciło w czasie tych wakacji bliskich, a niektórzy stracili ich wcześniej, w czasie pamiętnej bitwy w Departamencie Tajemnic- Harry mógł przysiądź, że dyrektor mówił tylko do niego.- Pragnę wam tylko powiedzieć, byście włożyli całe swoje serce w naukę i spożytkowali ją w przyszłości, pamiętając o bliskich. Wiem, że jesteście głodni, ale poczekajcie jeszcze chwilkę, mam dla was parę rewelacji! Po pierwsze, chcę przypomnieć niektórym starszym uczniom, a także uświadomić w tej kwestii nowych, że zarówno przebywanie w nocy poza dormitorium, jak i wchodzenie do Zakazanego Lasu bez zgody nauczyciela, jest surowo zabronione!!!

Harry mógł przysiądź, że dyrektor posłał wymowne spojrzenie w stronę jego samego i dwojga jego przyjaciół. O tak, oni łamali te zakazy, jak i właściwie wszystkie inne, co roku. Regularnie włóczyli się po korytarzach pod peleryną niewidką, a Zakazany Las odwiedzali przynajmniej raz w roku. Czy Dumbledore naprawdę myślał, że w tym roku będzie inaczej? Zwariował, jeśli miał choćby taką nadzieję! Harry był tego pewien!

-Po drugie- kontynuował dyrektor.- Dziś przyjmiemy piątkę uczniów, którzy niedawno przybyli do Anglii. Dołączą do kolegów w swoich rocznikach, ale podobnie jak pierwszoroczni, najpierw poddadzą się ceremonii przydziału.

Harry dopiero teraz spojrzał w stronę najmłodszych uczniów Hogwartu. Było ich niewielu, zapewne miał na to wpływ Voldemort. Tuż za nimi stała piątka znacznie wyższych osób. To o nich mówił dyrektor. Trzy dziewczyny i dwóch chłopaków. Stała tam piękna blondynka, krótko ścięta, młody ciemnowłosy Chińczyk, ciemnowłosa murzynka, obok niej wysoki blondyn. Ostatnią nowa uczennica bardzo zainteresowała Harry’ego. Miała kasztanowe włosy, które lekko spływały na jej ramiona. Jednak jej twarz nie była podobna do tej, którą Harry widział w swoim śnie.

-Nie ma jej tu- szepnął Harry do przyjaciół.

-Nie rozumiem- wyszeptała zaskoczona Hermiona.- Ja nigdy się nie mylę! Musi tu być!

-Powinna- poprawił ją Ron.

-Po trzecie- ciągnął dalej Dumbledore.- Na pewno interesuje was, kto jest nowym nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią!?

Sala ucichła, nikt nie śmiał rozmawiać. Któż tym razem zechciał objąć to pechowe stanowisko? Harry mimo woli uśmiechnął się na myśl o poprzednich nauczycielach. Na pierwszym roku spotkał Quirrlla. W sumie był całkiem w porządku, no może gdyby nie chodził z Czarnym Panem z tyłu głowy. Później posadę przejął Lockhart, wielki pisarz i jeszcze większy kłamca, ale po incydencie z zaklęciem zapomnienia niezbyt nadawał się do nauczanie młodych czarodziejów. Na trzecim roku nauczycielem był Lupin, co prawda wilkołak, ale to on nauczył Harry’ego najwięcej. Poza tym był przyjacielem Jamesa Pottera i Syriusza Blacka. W czwartej klasie z kolei uczył ich przebrany śmierciożerca, bo prawdziwy Moody, emerytowany auror, który miał przejąć tą posadę, przesiedział cały rok w zamkniętym kufrze. A w zeszłym roku stołek ten objęła Umbridge, kobieta przysłana przez Ministerstwo Magii. Jej kariera potoczyła się bardzo szybko, bo została nawet dyrektorką, ale równie gwałtownie się skończyła. Dolores chyba już nigdy nie spojrzy bez strachu w oczach na konia, a co dopiero na centaura… Kto teraz miał ochotę dołączyć do kalejdoskopu dziwnych (i dziwniejszych) nauczycieli tego zwykłego przedmiotu?

-Po waszych minach wnioskuje, że macie na to wielką ochotę- uśmiechnął się Dumbledore, a jego oczy zalśniły wesoło, jakby planował zrobić uczniom jakiś strasznie zabawny żart.

Hermiona, która jeszcze przed chwilą była jeszcze załamana z powodu swych nietrafnych przypuszczeń, podniosła wzrok na stół nauczycielski i zakrywszy usta rękami, ze strachem w oczach wyszeptała:

-Nie, tylko nie ON!

-Cóż, zostaje nim…- ciągnął dalej dyrektor.- Profesor Severus Snape.

Wielką Salą wstrząsnęło chóralne i dość głośne „COOOO!!!”, a nowy nauczyciel Obrony wstał i spiorunował stół Gryfonów (a szczególnie Harry’ego) mściwym spojrzeniem.

-Pozostanie on jednak nadal nauczycielem eliksirów ( z kolei tym słowom towarzyszyło „ŻE JAK???”). Teraz Tiara zaśpiewa swą pieśń, która jak zawsze rozpocznie ceremonie przydziału.

Harry nie słuchał tego, co śpiewała Tiara, nie był w stanie. Ledwo łapał powietrze, a z tego, co widział ani z Hermioną, ani z Ronem nie było lepiej. Jak dyrektor mógł do tego dopuścić? To by oznaczało, ze Snapem będzie spędzać przynajmniej sześć godzin tygodniowo! Jak on to zniesie?

Tiara skończyła śpiewać, tyle przynajmniej zauważył. Na środek wyszła McGonagall z długim zwojem pergaminu. Twarz miała jednak białą jak ściana, więc i jej nie w smak był nowy nauczyciel. Wyglądała z resztą tak jak niemal wszyscy nauczyciele i trzy czwarte uczniów na Wielkiej Sali.

Zaczęła od zwykłych pierwszorocznych, więc Harry znów przestał uważać.

-To niemożliwe- zapiszczał Ron, który pierwszy przerwał milczenie wokół Harry’ego, a w ślad za nim poszło wielu innych.- Jak on to mógł nam zrobić? Tak nie można!

-Można- stwierdziła ze smutkiem Hermiona, po chwili wymieniła kilkanaście podobnych przypadków z przeszłości. Widząc miny swoich przyjaciół, dodała z irytacją.- Czy wy w końcu przeczytacie „Krótką Historię Hogwartu”?

Harry i Ron wymienili porozumiewawcze spojrzenia i oboje pokręcili posępnie głowami. Nie zanosiło się na lekturę tej książki, oboje byli tego pewni.

Pierwszoroczni skończyli się szybciej niż zwykle. McGonagall odłożyła dłuższy pergamin i sięgnęła po znacznie krótszy. Znajdowało się na nim tylko pięć nazwisk.

-Renee Ashen- powiedziała wicedyrektorka, a z grupki wyszła murzynka. Jej ciemne oczy połyskiwały ze strachu i mieszającego się z nim podniecenia, nie mogła się doczekać. Niemal w podskokach usiadła na krześle i gdy Tiara lekko opadła na jej głowie, a pochwali zawołała „HUFFLEPUFF”, z radością usiadła przy stole Puchonów.

-Chang Lee Lin- profesor McGonagall wyczytała kolejne nazwisko, z czwórki ruszył Chińczyk. Wyglądał na bardzo inteligentnego chłopaka, więc Harry’ego nie zdziwił fakt, że Tiara krzyknęła „RAVENCLAW”.

-Marck Shmit- padło, a blondyn ruszył w stronę Tiary i, podobnie jak Renee, po chwili siedział za stołem Puchonów.

-Mary Shoal- tym razem ruszyła się dziewczyna o kasztanowych włosach. Ron uderzył przyjaciela łokciem, lecz Harry tylko pokręcił głową.

-To nie ona- wyszeptał, a jakby na potwierdzenie jego słów Tiara krzyknęła „SLYTHERIN”.

Została tylko blondynka. Trzeba przyznać, że była naprawdę ładna. Harry uśmiechnął się pod nosem. Wygląda jak siostra bliźniaczka Malfoya, pomyślał. Po chwili usłyszał głos opiekunki swojego domu, która odczytała nazwisko dziewczyny:

-Irma Clay.

No, to zaraz usłyszymy „Slytherin”, pomyślał Harry i jaki było jego zdziwienie, gdy Tiara, po długim wahaniu, wykrzyczała „GRYFFINDOR”. Tymczasem Irma wesolutko usiadła obok Rona.

-Zaczynajmy ucztę- powiedział Dumbledore klaskając w ręce, a na wszystkich stołach pojawiło się jedzenie.

Harry patrzył się na Rona z zazdrością, chętnie zamieniłby się z nim miejscami. „Bliźniaczka” Malfoya była naprawdę śliczna.

-Jestem Irma Clay- blondynka z uśmiechem skierowała prawą dłoń w stronę Rona.

-Roffn Weeselly- odparł rudzielec z pełnymi ustami i rumieniąc się, uścisnął podaną mu rękę.

Klapa, pomyślał Harry. Co ta dziewczyna pomyśli sobie o Ronie, który raczej nie zrobił dobrego wrażenia, mówiąc do Irmy z pełnymi ustami?! Zachowanie dziewczyny zaskoczyło go.

-Weasley?- powiedziała zamyślona. Po chwili z wyrazem zachwytu na twarzy, dodała.- TEN Ron Weasley?! Chodząca legenda?!

Nic dobrze nie opisuje jak zaskoczyło to Rona i jego przyjaciół!!! Tymczasem Irma z uwagą rozglądnęła się po otaczających ją twarzach, gdy jej wzrok spoczął na Harry’m szepnęła z jeszcze większą euforią:

-Ty musisz być Harry Potter, a ta dziewczyna obok to, Hermiona Granger, prawda?

Harry uśmiechnął się tylko (był w końcu przyzwyczajony do takich reakcji, gdy ktoś go poznawał), a Hermiona pokiwała lekko głową.

-Ja jestem Ginny…- zaczęła siostra Rona, ale Irma przerwała jej z ożywieniem:

-Weasley, a tam zapewne siedzi Neville! Nie wierzę! Spotkałam żywe legendy!!!

Wszyscy speszyli się. Do tej pory jedyną żywą legendą był Harry i tylko on jakoś znosił zachwyt młodej czarownicy. Ona zdążyła pomału ochłonąć.

-Pochodzę z Polski (J), a tam zna was każdy! Uczyłam się o was! Rany, nigdy nie myślałam, że kiedyś was poznam!

Harry uśmiechnął się. A więc i tam uczą się o nim? Spoko! Zachwyt Irmy był tak szczery i spontaniczny, szczególnie, gdy patrzyła na Harry’ego (i jak się mu wydawało miała niemal łzy w oczach), że młody czarodziej zapomniał niemal całkowicie, o tym, że będzie musiał patrzeć na obrzydliwą gębę Snape’a!

Po uczcie wszyscy wstali i w wesołych nastrojach udali się do wieży Gryffindoru. Wszyscy? Nie, oczywiście, że NIE! Hermiona, która została nieco z tyłu, obserwowała nową uczennicę z ukosa. Wystarczyła ładna buzia, by owinąć sobie jej przyjaciół wokół palca, ale z nią, Hermioną Granger, ta cała Irma sobie tak łatwo sobie nie poradzi! Dziewczyna nie polubiła młodej Polki tak jak reszta, można nawet rzec, że znienawidziła ją od pierwszej chwili. Ona przyniesie na nas nieszczęście, myślała nieustannie.

A trzeba dodać, że Hermiona Granger nigdy się nie myli… NIGDY!!!

[--pagebreak--]

IV Rywalki

Harry z bólem przyglądał się swojemu planowi zajęć: w poniedziałek i w piątek czekało go parę godzin w towarzystwie Snape’a na eliksirach, a we wtorek i środa na obronie przed czarną magią! Transmutacje miał we czwartki i poniedziałki, zaklęcia natomiast we środy i piątki. Jako dodatkowy przedmiot wybrał opiekę nad magicznymi stworzeniami, która odbywać się miała we wtorek i czwartek.

Jedynym pocieszeniem był fakt, że towarzyszyć mu mieli Ron, Hermiona i (ku ogólnemu zaskoczeniu) Irma. Nowa Gryfonka intrygowała go do tego stopnia, że nawet nie zauważał Cho, swojej dawnej miłości… Zmieniło się coś w Harry’m. Jeszcze rok temu, cóż, był skłonny wskoczyć dla niej w ogień, a teraz… Teraz nie czuł do niej nic, co mogłoby przypominać o jego silnej sympatii do niej. Cho, którą dość często (ku swojemu zaskoczeniu) ostatnio widywał na szkolnych korytarzach, uśmiechała się do niego zalotnie, ale on, o ile tan fakt w ogóle dostrzegał, nic sobie z tego nie robił. Między nimi zaczęło się psuć już w zeszłym roku, ale teraz wszystko definitywnie się skończyło! Przynajmniej dla Harry’ego.

Irma w ogóle nie przypominała Cho. Zawsze roześmiana, z dziwnym wyrazem granatowych oczu. Ku radości Harry’ego też chciała zostać aurorem. Jak twierdziła, chciała pójść ślady matki. Młody czarodziej dowiedział się już, że matka dziewczyny była czarownicą, a ojciec mugolem.

Humor Harry’ego zepsuł się, gdy zobaczył, kto także wybiera się na transmutacje. Był to Draco Malfoy, tym razem bez swoich dwóch goryli, którzy nie mieli „Powyżej oczekiwań” z żadnego z przedmiotów. Zaskakujące było jednak to, że Malfoy otrzymał taką ocenę! Zapewne miał szczęście jak… jak… jak on, jak Harry! Inaczej tego ująć nie potrafił. W każdym razie Harry miał mieszane uczucia.

Dotarli w końcu do sali, w której jak zawsze miała się odbyć lekcja transmutacji. Na katedrze siedziała kotka, wszyscy wiedzieli, że to profesor McGonagall. Nikt też nie zdziwił się faktem, że po chwili zwierzę zamieniła się w kobietę o ciasno splecionym koku i okularach na nosie.

-Witam was- powiedziała jak zawsze stanowczo, a jej głos pozbawiony był wszelkich emocji.- W tym roku będziecie się uczyć zaawansowanej transmutacji. Nie będzie to łatwe, więc będziecie musieli przykładać się do nauki znacznie pilniej niż we wcześniejszych latach.

Harry rozejrzał się po sali. Nikt nie miał radosnej miny, a w wielu spojrzeniach malował się strach. Tylko Hermiona i Irma wyglądały na nieporuszone słowami wicedyrektorki.

-Czy można zrezygnować?- szepnął cicho Ron do ucha Harry’ego.

Zapytany uśmiechnął się. Teraz wiedział, bowiem że nie tylko on się denerwuje. Ron też był lekko wystraszony zaistniałą sytuacją.

-Oczywiście- ciągnęła McGonagall jakby czytała w myślach większości uczniów zgromadzonych w jej klasie (co zresztą nie było potrzebne, bo niemal wszyscy mieli to wymalowane na twarzy),- przez dwa pierwsze miesiące, czyli do końca października, możecie zrezygnować. Ale do tej pory nikt nie zrezygnował z moich zajęć… Nigdy!

Harry był pewny, że Ron zaraz wybuchnie śmiechem. Wcale nie, dlatego że to co powiedziała McGonagall było zabawne, wręcz przeciwnie, właśnie dlatego, że bardzo go jej słowa wystraszyły. Na Harry’m także zrobiły wrażenie, bo czego, jak czego, ale bycia pierwszym, który zrezygnował z zajęć transmutacji, po tylu wyrzeczeniach, to on nie chciał być. Był święcie przekonany, że jego przyjaciel także.

W każdym razie, Ron śmiechem nie wybuchnął, w jego spojrzeniu pozostał tylko cień po histerycznej panice.

-No cóż, zacznijmy od tego, czym będziemy się zajmować- powiedziała pochwali ciszy McGonagall.- W tym roku będzie to przemiana większych przedmiotów, takich jak powiedzmy szafy, w rzecz, która akurat danej chwili jest nam najbardziej potrzebna. Będziecie także przemieniać większe zwierzęta. Natomiast przyszłym roku sprawdzimy czy macie predyspozycje by zostać animagami.

Harry uśmiechnął się z zadowolenia, wreszcie coś dla niego! Uważał, że ma całkiem niezłe predyspozycje! W końcu jego ojciec potrafił zmieniać się w jelenia! Jemu wystarczyłby, ot chociażby, pies… W psa zmieniał się Syriusz, dodał w myślach z goryczą. Jemu jednak wystarczyłoby każde zwierzę byle by był animagiem.

Rzucił spojrzenie w stronę Hermiony i Rona, ich oczy płonęły tak, jak Harry’emu się zdawało, że płoną jego oczy. Jednak spojrzenie Hermiony mówiło coś jeszcze, lecz Harry nie potrafił sprecyzować, co to było. Miał się jednak o tym przekonać wcześniej niż myślał.

Spojrzał także ukradkiem na Irmę. Siedziała wsparta na łokciu i z uwagą chłonęła słowa nauczycielki. Jej oczy miały bardzo podobny wyraz jak oczy jego przyjaciółki, jednak, o czym był święcie przekonany, mówiły co innego.

-No to może dziś trochę teorii, a od następnej lekcji zaczniemy praktykę- zaproponowała McGonagall.- Czy ktoś wie, jak brzmi najstarsze zaklęcie zaawansowanej transmutacji?

Dwie dłonie wystrzeliły w górę jak z procy. Pierwsza należała oczywiście do Hermiony, a druga do Irmy.

-Tak, panno Granger…

-Chodzi o zaklęcie cambio*- powiedziała podnosząc się Hermiona i z nieskrywanym tryumfem spojrzała z góry na Irmę, która odwzajemniła się tym samym. Harry dostrzegł tą „bitwę na spojrzenia” kątem oka. Oho, pomyślał, ładnie się zaczyna.

-Bardzo dobrze, panno Granger- oświadczyła profesor McGonagall. Ona także widziała, jakie spojrzenia posłały sobie obie Gryfonki, szybko zadała kolejne pytanie.- Pięć punktów dla Gryffindoru. A kto wie, kto uchodzi za autora tego zaklęcia?- Znów dwie dłonie podniosły się w stronę sufitu, a McGonagall z ulgą wskazała tym razem na Irmę.

-Był to Antonio Pregio**, żył w VIII wieku na terenie dzisiejszych Włoszech. W tym czasie ziemie włoskie należały do Franków. Nie zbyt dużo wiemy o jego życiu, zachowało się bowiem niewiele z jego przetrwało do dnia dzisiejszego. Niewielkie fragmenty „Appunti di Mago”, czyli „Notatki Maga”, znajdują się w pilnie strzeżonym budynku Włoskiego Ministerstwa w Rzymie.

Irma usiadła. Posłała Hermionie spojrzenie, które mówiło „JA TEŻ POTRAFIĘ”. Harry był pod wrażeniem, do tej pory nikt nie mógł równać się z Hermioną. A teraz…

-Brawo, panno Clay- powiedziała nauczycielka transmutacji.- Dziesięć punktów dla Gryffindoru.

Dalszy ciąg lekcji był otwartą wojną pomiędzy dwoma Gryfonkami. Nikt inny nie odważył się podnieść ręki choćby o pół cala. McGonagall pomału zaczynała tracić kontrolę nad lekcją, co zdarzyło jej się po raz pierwszy od niepamiętnych czasów. Jedyny plus całej zaistniałej sytuacji polegał na tym, że Gryffindor otrzymał, co najmniej, pięćdziesiąt punktów.



-WIDZIELIŚCIE!!!- wrzeszczała na cały głos Hermiona, gdy zmierzali po lunchu na eliksiry. Wszyscy wiedzieli o tym, co zaszło na transmutacji i jak tylko mogli najszybciej schodzili z drogi trójce przyjaciół. Nawet, jeśli ktoś nie wiedział i tak uciekał gdzie pieprz rośnie, gdy tylko zobaczył mordercze spojrzenie Hermiony.- JAK ONA ŚMIAŁA PRÓBOWAĆ MNIE PONIŻYĆ PUBLICZNIE!!!

Harry był przekonany, że jego przyjaciółka troszkę przesadza. Fakt, przez pięć długich lat nie miała sobie równych wśród innych uczniów! Teraz trafiła na godną siebie rywalkę, a przecież była to ich pierwsza lekcja w tym roku, aż strach pomyśleć, co może być później…

-Hermiona, ona nie…- zaczął Harry, ale przyjaciółka tylko spiorunowała go wzrokiem i wrzasnęła:

-OCH, ZAMKNIJ SIĘ! NIE BROŃ JEJ! TA DZIEWCZYNA JUŻ CIĘ SOBIE OKRĘCIŁA WOKÓŁ PALCA!!! MYŚLISZ, ŻE JESTEM GŁUPIA I ŚLEPA!?

Harry przystanął. Czy to aż tak widać, że nowa uczennica wpadła mu w oko? Odwrócił się, by sprawdzić czy przypadkiem nie idzie za nimi Irma. Z ulgą stwierdził, że jej tam nie ma.

-Musisz się tak wydzierać?- powiedział Harry.

-A JEDNAK!- krzyknęła Hermiona z tryumfem- WIEDZIAŁAM, PO PROSTU WIEDZIAŁAM! TO NA PEWNO JAKAŚ WARIATKA! A DO TEGO LIZUSKA I POSPOLITA KUJONKA- dodała z przekąsem.

-Nie większa niż ty- szepnął Harry, sam do siebie. Miał nadzieję, że ona go usłyszy, tak się jednak nie stało.

Hermiona tymczasem, nie zważając na wszystko inne, także na to, że znajdowali się już w lochach, kontynuowała narzekanie:

-COŚ Z NIĄ JEST NIE TAK! ZOBACZYSZ, ŻE Z TĄ CAŁĄ POLKĄ BĘDĄ TYLKO PROBLEMY!!!

Harry przyspieszył krok i stanął wściekły twarzą do Hermiony. Jej twarz zastygła w wyrazie głębokiego szoku pomieszanego z lękiem.

-CZY MOŻESZ WRESZCIE ZMIENIĆ TEMAT!!!- ryknął Harry jak tylko najgłośniej potrafił.

-Potter- powiedział głos za jego plecami. Był to oczywiście Snape. Teraz Harry już wiedział, co wprawiło w osłupienie jego przyjaciółkę. Powoli odwrócił się. Snape stał, jak zwykle czarny i ponury, z założonymi rękami z drwiącym uśmiechem na twarzy.- Byłem przekonany, że ktoś cię próbuje zabić, albo porwać, albo znów rozbolała cię ta twoja blizna, a tu takie rozczarowanie!

Wokół nich zgromadził się już spory tłumek. Draco chichotał zadowolony, a Irma spoglądała to na Harry’ego to na Snape’a.

Hermiona miała zatroskaną minę, bo to w końcu ona sprowokowała przyjaciela. Całkiem nieświadomie zaczęła mocną ściskać przedramię stojącego obok niej Rona.

Ron także czuł się winy, że nie przerwał tej kłótni. Miał wielką ochotę się odezwać, napyskować, zrobić cokolwiek byleby nie zostawić przyjaciela samego w tej niekomfortowej sytuacji. Powstrzymywał go tylko żelazny uścisk Hermiony, która już bardzo się bała.

Harry czekał na koniec przedstawienia. Finał jak zawsze musiał być taki sam: odebranie punktów Gryffindorowi. Ile tym razem? Dziesięć? Piętnaście? A może jeszcze więcej? Z goryczą stwierdził, że tuż obok niego stała Irma. Świetne wrażenie na niej wywrze, no nie ma co!

-Cóż, Potter- ciągnął Snape z satysfakcją.- Od twoich wrzasków rozbolała mnie głowa, więc Gryffindor traci…- tu urwał nagle, a jego wzrok spoczął na Irmie, która wyczekująco, a zarazem prowokująco, patrzyła na nauczyciela, z podniesionymi do góry brwiami. Po bardzo krótkiej chwili wahania powiedział:- Albo zresztą, idź już do klasy na swoje miejsce!

Harry (i nie tylko on) nie wierzył własnym uszom. Czy Snape właśnie nie skorzystał z okazji by go ponownie upokorzyć i odebrać mu punkty? Był w takim szoku, że wyrwało mu się nawet:

-Że jak?

-Ogłuchłeś Potter? Na swoje miejsce!

Tym razem Harry posłuchał bez wahania. Spojrzał na Rona i Hermionę. Byli równie zaskoczeni jak on. Ron tylko wzruszył ramionami. Hermiona miała jeszcze na twarzy wyraz ulgi.

-Przepraszam- wyszeptała, gdy tylko zrównała się z Harry’m. Była przybita.- Poniosło mnie… Przepraszam!

-Nie ma sprawy, Hermiono- odparł Harry.- W końcu i tak się nic nie stało.

Oczywiście to Harry’ego dziwiło najbardziej. Czy to naprawdę był Snape? Miał wielką okazję na odjęcie pierwszych w tym roku punktów Gryffindorowi, ogromną możliwość ośmieszenia Harry’ego przed nowymi uczniami, bo w końcu teraz uczą się razem z nim Krukoni i Puchoni. Nie zrobił jednak żadnej z tych rzeczy!!! Pozostawało pytanie: dlaczego?



Eliksiry z wolna miały się ku końcowi. Harry nigdy nie był bardziej zaskoczony. Snape nie dość, że nie odebrał żadnych punktów Gryfonom, to na dodatek przyznał ich aż piętnaście za eliksir Irmy i jej wypowiedź na temat Eliksiru Jonsona. Wywar ten powodował znaczny porost włosów i leczył alergię. Oczywiście Hermiona także zgłaszała się do odpowiedzi, ale jakoś została pominięta.

Harry z ulgą stwierdził, że jego eliksir działa nad wyraz dobrze, co rzadko się mu zdarzało. Cały czas jednak zastanawiał się, co zmieniło podejście Snape’a do jego osoby. Nagle zrobił się sprawiedliwy i… miłosierny? To nie było możliwe! A więc co się stało?



Harry stał pod Wielką Salą i czekał na Rona, który miał pójść do biblioteki po Hermionę, która musiała jakoś odreagować. Razem mieli się udać na kolację.

-Miły ten profesor- powiedziała uśmiechnięta Irma, która nagle wyrosła za plecami Harry’ego.

-Snape? -upewnił się Harry, czy dobrze zrozumiał o kogo dziewczynie chodzi. Ona tylko pokiwała głową. Wyglądała ślicznie, przynajmniej według Harry’ego.- Cóż, chyba miał dziś bardzo dobry humor, bo zwykle taki nie jest…

-Co masz na myśli?- zapytała.

-No, więc…- Harry nie wiedział jak zacząć.- Zwykle odejmuje Gryfonom punkty za byle przewinienie, byle błahostkę, a już na pewno ich nie dodaje.

Irma obejrzała się za siebie i coś zobaczyła, bo dodała tylko:

-A ja lubię Snape’a!

I weszła do Wielkiej Sali. Krótką chwilę później Harry dowiedział się, co przyśpieszyło odejście nowej Gryfonki. Usłyszał zagniewany głos Hermiony, która podsłuchała ostatnie słowa Irmy.

-Mówiłam, że z nią jest coś nie tak!- wrzeszczała.- To wariatka! ONA LUBI SNAPE’A!!!

Ron przewrócił oczami i jednocześnie wzruszył ramionami.

-Dobra- powiedział Ron, kładąc dłoń na jej ramieniu.- Już naprawdę wszyscy wiedzą, że jesteś zazdrosna, więc siedź cicho!

Harry i Ron zaczęli chichotać i w świetnych humorach poszli na kolacje. Oliwy do ognia dolała sama Hermiona, która idąc za nimi, mocno wymachiwała rękami.

-Ja? Zazdrosna? Odbiło wam, czy co?!



*cambio (czytaj: kambio)- po włosku „zamiana”

**Pregio (czytaj: Predżio)- po włosku „Zaleta” lub „Wartość”


[--pagebreak--]

V "Ale ja mam długi język!"

Pierwsze promienie słońca przedarły się przez nieskazitelnie czyste okno. Była to dobitna zapowiedź konieczności wstania z łóżka. Harry usiadł i przetarł oczy dłońmi. Ziewnął przeciągle. Nie miał ochoty wstawać. Wiedział jednak, że jeśli tego szybko nie zrobi będzie musiał podarować sobie śniadanie, by nie spóźnić się na Obronę przed Czarną Magią. Nie miał najmniejszej ochoty znów zadzierać ze Snapem, szczególnie po jego wyrozumiałości poprzedniego dnia. Wstał, więc i zaczął się ubierać. W międzyczasie obudził także Rona, który zamiast mu podziękować, walnął go swoją poduszką.

Zarówno Harry jak i Ron punktualnie zjawili się pod klasą Obrony przed Czarną Magią, nie opuszczając nawet śniadania. Było to oczywiście zadziwiające, bo Rona żadną siłom nie można było ściągnąć z łóżka. Harry próbował wszystkiego: że spóźnią się na lekcje, że Gryffindor straci punkty, że Snape może się okazać dziś znów dawnym Snapem, który tak kocha odbierać im punkty. Na Rona podziałał ostatni argument Harry’ego: przegapimy śniadanie. Po pięciu minutach siedzieli już w Wielkiej Sali i zajadali się tostami.

Snape sprawiał wrażenie niezwykle zadowolonego z siebie, gdy stanął za katedrą w sali, w której nie jeden nauczyciel chciał pokazać, na co go stać. Kończyło się to różnie, od suchego czytania kolejnych rozdziałów, przez awanturę z chochlikami kornwalijskimi w roli głównej i bogina, który przybrał postać Snape’a w sukience, a kończąc na wypowiadaniu zaklęć niewybaczalnych. Co miał im pokazać nowy nauczyciel?

Mistrz Eliksirów z uśmiechem, który bardziej przypominał grymas zwycięstwa, oznajmił całej klasie:

-W tym roku będziemy uczyć się obrony przed niektórymi złośliwymi zaklęciami. Omówimy także ludzi, którzy nieco, jakby to ująć, odbiegają od normy- grymas na jego twarzy jeszcze się pogłębił.

Klasa zafalowała z podniecenia, a niemal wszystkie głosy spoiły się w jeden nieodgadniony szept. Snape podniósł dłoń do góry, głosy ucichły, ale powietrze wciąż gęste było od napięcia.

Większość uczniów chłonęła słowa Snape’a nie odważywszy się nawet westchnąć. Do końca lekcji w powietrzu unosiła się tajemnica.

Harry musiał przyznać, że Snape niezwykle go zaintrygował. Miał przeczucie, że na lekcje obrony będzie przychodził zawsze punktualnie. Przede wszystkim interesowały go zaklęcia, lecz to nie tym zaciekawił go nowy nauczyciel. Co miał na myśli mówiąc o ludziach nieco odbiegających od normy? Zapewne z chęcią powtórzy wykład o wilkołakach, którego udzielał już w klasie trzeciej. Na pewno będzie chciał ponownie pogrążyć Lupina, w końcu był przyjacielem ojca Harry’ego, Jamesa i Syriusza, po którego stracie chłopak tak cierpiał.

O dziwo, Snape znów dodał parę punktów Irmie, na Hermionę ponownie nie reagował. Co ciekawe i zadziwiające, gdy nagle Malfoy wybuchł na lekcji śmiechem, nauczyciel spiorunował go wzrokiem i odjął Ślizgonom całe dwa punkty! Harry’emu wydało się to całkiem zabawne i miał problem, by samemu nie wybuchnąć śmiechem. Malfoy zrobił taką minę jakby właśnie dostał w twarz.

Teraz szli na skraj Zakazanego Lasu, gdzie jak zawsze odbywać się miała Opieka nad Magicznymi Stworzeniami. Harry dyskretnie przełknął ślinę, zastanawiał się, bowiem cóż dziś zaprezentuje im Hagrid- półczłowiek, półolbrzym, półolbrzym niezwykłym zamiłowaniem do magicznych stworzeń, które do najbezpieczniejszych nigdy nie należały. Posiadał w końcu Puszka- olbrzymiego, trójgłowego psa, Norberta- smoka, którego cudem udało się odesłać do Rumuni, a także Aragoga- wielkiego pająka.

Wiele razy miał wątpliwości, czy dobrze postąpił, zgadzając się na kontynuowanie nauki u Hagrida. Wiedział, że podobne uczucia miał zarówno Ron jak i Hermiona. Zaskakująca była ponowna obecność Malfoya i Irmy. Obydwóch osobistości nie dało się przeoczyć. Fakt obecności pierwszej spowodował, że zarówno humor Rona jak i Harry’ego pogorszył się jeszcze bardziej. Natomiast przebywanie w ich towarzystwie tej drugiej osoby, krótko mówiąc, doprowadzało Hermionę do „szewskiej pasji”.

Przyśpieszyli kroku niemal jednocześnie. Oni, żeby zgubić Malfoya. Ona, aby nie patrzeć w twarz dziewczynie, która jako pierwsza zachwiała jej reputacje szkolnej prymuski.

Dotarli do Hagrida, który już czekał z uśmiechem na twarzy i machał do nich ogromna dłonią, znacznie wcześniej niż pozostali uczniowie.

Olbrzymi wykładowca miał jak zawsze rozpromienione spojrzenie, a na sobie miał jak zwykle długi, czarny płaszcz z mnóstwem kieszeni. Wielgachnymi palcami pogładził zmierzwioną brodę.

-Cholibka, nawet się domyślacie jak się cieszę, że was widzę- powiedział na przywitanie.

-My też się cieszymy- odparła szybko Hermiona. Harry’emu wydawało się, że zrobiła to zbyt szybko i że Hagrid zacznie się domyślać, że nie za bardzo mają ochotę uczestniczyć w jego lekcji. Hagrid sprawiał jednak wrażenie, iż nie zdawał z ukrytego pośpiechu odpowiedzi Hermiony.

Nie to, że nie lubię Hagrida, pomyślał Harry. Nie za bardzo przepadam za jego… eee… sposobami nauczania.

Ron tymczasem uważnie zmierzył Hagrida przenikliwym wzrokiem.

-Hagrid, czemu masz siniaka na policzku?- zapytał cicho, chyba nieco obawiając się prawdy.

-Grawp- odpowiedział równie cicho.

Harry westchnął. Młodszy braciszek Hagrida był olbrzymem, więc był znacznie większy od Hagrida. Co prawda uratował jego i Hermionę, ale… ale bezpiecznie przy nim czuł się tylko Hagrid, ewentualnie także Hermiona.

-Nie ma już go tu- sprostował szybko Hagrid, widząc w ich oczach przerażanie.- Od tygodnia jest w górach Kaukazu, ale siniak, cholibka, nie chce zniknąć.

-Co dziś nam pokażesz na lekcji?- spytała Hermiona drżącym z obawy głosem. Bardzo jej zależało, aby zmienić temat, ponieważ Hagrid bardzo posmutniał.

-Cóż, to będzie coś wspaniałego- odparł zapytany, a jego humor zdecydowanie się poprawił.- Zobaczycie złotodziki!!!

-Eee… Hagrid- jękła Hermiona, głośno przełykając ślinę.- Czy one nie są niebezpieczne? Czytałam…

-Cholibka, Hermiono! Nie martw się, jeśli się wie, co się ma robić, to są milusie! A jakie pożyteczne! Mam nadzieje, że po dzisiejszej lekcji jeszcze mi jakieś zostaną!

-Więc to prawda?- szepnęła Hermiona niepewnie.- One faktycznie dają, no wiesz, złote galeony?

Ron zadrżał. Harry wiedział, że jeśli to prawda to jego przyjaciel poprosi o Złotodziki na gwiazdkę!

-Nie do końca. Widzisz, złotodziki mogą wyprodukować w czasie swojego życia tylko jednego galeona. Te, które tu mamy, już to zrobiły, ale o tym wiecie tylko wy i ja, więc spodziewam się, że i tak większość z nich przepadnie bez śladu.

Harry dostrzegł, że mina Rona robi się coraz bardziej nie wyraźna. Radość całkowicie znikła jego oczu.

Dołączyła do nich reszta uczniów. Poza trójką przyjaciół, Irmą, Malfoy’em, było parę Puchonów i Krukonów. W sumie było ich niewielu, niecały tuzin.

To raczej zmartwiło Hagrida, widać spodziewał się większego zainteresowania.

-Witaj Irmo- pomachał do przechodzącej za ich plecami dziewczyny.

Harry obejrzał się szybko. Blondynka zgromiła Hagrida wzrokiem, ale po chwili uśmiechnęła się słabo i odparła:

-Cześć, Haridzie.

Harry zaczął gorączkowo się zastanawiać, skąd tych dwoje się zna. Nie za bardzo miał ochotę teraz pytać o to Hagrida, szczególnie, że Irma wciąż stała za nim.

-Skąd ją znasz, Haridzie?- zapytała tymczasem Hermiona. Jej oczy pilnie śledziły każdy ruch twarzy Hagrida.

-Eee… Bo ja…- zaczął się tłumaczyć drżącym głosem zapytany.

-Zapomniałeś?- rzuciła tymczasem z wyrzutem w głosie Irma.- Miałam dziś pojeździć na jednorożcu!

-Och, cholibka, całkowicie mi to wypadło z głowy!- głos Hagrida drżał jeszcze trochę, brzmiała w nim jeszcze nuta smutku.- Może wieczorem, dobrze Irmo?

-Hmm, Ok.- odparła dziewczyna niechętnie. Wyraźnie było widać, że jest trochę zawiedziona.

Lekcja zaczęła się. Hagrid pokazał im złotodziki. Hermiona, jak zawsze, miał rację! Zwierzęta sięgały Harry’emu do pasa, wyglądały jak przerośnięte dziki z pięcioma parami kłów. Ich futro było złote, kopyta czarne, a na głowie miały czerwone piórko. Stworzonek był około trzydziestu, każde miało oddzielną zagrodę.

-Kto mi coś o nich opowie?- zapytał Hagrid i popatrzył w stronę Hermiony.

Biedaczek, nie wiedział jeszcze o wojnie między Hermioną a Irmą. Obie w tym samym momencie podniosły ręce do góry. Hagrid popatrzył po ich zdeterminowanych twarzach i nie wiedział, którą z nich wybrać. Po chwili wahania wybrał Hermionę.

-Złotodziki żyją około trzech lat- zaczęła z uśmiechem na twarzy.- W ciągu swojego życia mogą wytworzyć jednego galeona. Łatwo wpadają w gniew, a do ataku używają swoich kłów. Do obrony używają proszku, który magazynowany jest na piórku na czubku głowy.

-Wyśmienicie, Hermiono- Hagrid zaklaskał z radości w dłonie.- Dziesięć punktów dla Gryffindoru.

Lekcja skończyła się szybko. Po niej powinni byli udać się do Wielkiej Sali na kolacje, lecz tego nie zrobili. Hermiona nie dała za wygraną i gdy tylko Irma znikła z zasięgu jej wzroku, zapytała Hagrida jeszcze raz:

-Skąd znasz Irmę?

-Przyszła do mnie wczoraj, by poprosić mnie o przejażdżkę na jednorożcu. Ponoć w Polsce są nawet takie zajęcia, uwierzycie w to? Oczywiście obiecałem jej to, ale zapomniałem. Zła była, cholibka! Chyba już dziś nie przyjdzie…

-Szybko zapamiętujesz imiona?- dopytywała się Hermiona.

-Hmm, raczej nie, choć to zależy od tego jak ważna jest ta osoba- odparł bez namysłu.

-Więc Irma jest ważna?- dodała jakby od niechcenia Hermiona.

Harry wiedział, do czego zmierza jego przyjaciółka. Chciała wypytać Hagrida o wszystko o co się tylko dało. Ta metoda zawsze się sprawdzała.

-Oczywiście, że tak!- szybko odparł Hagrid Jak myślicie skąd to zamieszanie z osobami z innych krajów?! Ona w końcu jest… Cholibka… Ale ja mam długi język! A wy znów wtykacie nos w nie swoje sprawy! A teraz jazda na kolacje!

[--pagebreak--]

VI Kot i Knot

-Zaraz powie: „A nie mówiłam”- szepnął Ron do Harry’ego.

-A nie mówiłam!- krzyknęła Hermiona.- Z tą Irmą jest coś nie tak! Mówiłam. Ona jest dziwna!

Harry westchnął zniechęcony. Nie było siły, która mogłaby przekonać Hermionę do zmiany zdania. Harry nawet nie próbował z nią na ten temat rozmawiać, bo byłoby to zupełną stratą czasu.

-Hermiono- zaczął cicho Ron.- To, że Hagrid powiedział, że jest ważna…

-Ron, zastanów się!- krzyknęła Hermiona.- Czy Dumbledore uważałby za konieczne sprowadzanie nowych dzieciaków? Oczywiście, chciał kogoś ukryć… Teraz już, chociaż wiemy kogo! Cóż pozostaje pytanie: dlaczego to zrobił?

Wracali do wieży Gryffindoru po obfitej kolacji. Harry z bólem musiał stwierdzić, że za dużo postawił już sobie w ciągu ostatnich dni pytań „dlaczego”. Tajemnicze zachowanie Snape’a, a teraz jeszcze Irma… Po długim dniu nauki było to dla niego za dużo.

-Idę się położyć- oznajmił, gdy tylko weszli do pokoju wspólnego.

-Eee… Harry- zaczęła, tym razem niepewnie, Hermiona. Jej policzki zaczerwieniły się.- Mam prośbę, mógłbyś mi pożyczyć dziś pelerynę-niewitkę?

-Po co ci ona?- zapytał Ron, choć Harry już otworzył usta by powiedzieć to samo.

-Cóż ja…

-Zamierzasz łamać szkolny regulamin?- zapytał Ron z szelmowskim błyskiem w oku.

-Tak- odparła szybko Hermiona.

Prędko jednak zorientowała się, że jako prefekt powinna dawać dobry przykład, a nie łamać regulamin, więc pospiesznie dodała:

-Nie!

Harry i Ron zaczęli chichotać. Niezdecydowanie przyjaciółki rozbawiło ich do łez. Biedaczka nie wiedziała jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, coraz bardziej robiła się czerwona.

-Nie bardziej niż zwykle- rzuciła w końcu rozzłoszczona.

Harry zostawił tarzającego się ze śmiechu Rona i wściekłą Hermionę. Po chwili wrócił z peleryną, którą dyskretnie wręczył Hermionie.

-Tylko zwróć mi ją rano- ostrzegł, odwrócił się na pięcie i poszedł spać.



Rano obudził go trzask. Usiadł zaspany na łóżku i rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie zobaczył nic ciekawego. Owszem drzwi były uchylone, Neville’a, Seamusa, ani Deana nie było już w ich lóżkach, a na jego kołdrze leżała równo złożona peleryna. Hermiona, widać, już wróciła.

Harry ubrał się. Nie rozglądał się, chciał zdążyć na śniadanie, które za chwilę miało się rozpocząć. Tuż przed wyjściem postanowił obudzić przyjaciela.

-Ron- zawołał Harry.- Czas wstawać!

Nagle Harry zobaczył stojącego na podłodze brązowego kota. Jego futerko było bardzo gęste i kudłate, a oczy duże i wyraziste. Harry nie był z stanie stwierdzić, jakiego są koloru.

Ron tymczasem już zdążył wstać z łóżka. Przetarł jeszcze oczy i stanął za Harry’m, który wciąż patrzył na nieznanego zwierzaka. Ron popatrzył w tym samym kierunku i po chwili także dostrzegł kota.

-Eee… Myślisz, że to nowy kotek Filcha?- zapytał niepewnie rudzielec, kusząc się przy tym na niedbały uśmieszek.- Może zdechła mu Pani Noris? Albo to nowy pupilek Hermiony? Przypomina trochę Krzywołapa, więc może i nad nim się zlitowała. Znasz…

Urwał, bo zaskoczył go widok, jaki zobaczył. Oto kot wyprostował się i po paru sekundach zamienił się w Hermionę!

-Rany- wymamrotali jednocześnie tak samo zaskoczeni Harry i Ron.

Hermiona tymczasem uśmiechnęła się zadowolona, z tego, co udało jej się osiągnąć. Nie tylko dlatego, że udało jej się zostać animagiem, ale i z powodu wrażenia w jakie ten fakt wprawił jej przyjaciół. Uradowana podbiegła do nich i zarzuciła ręce na szyję Rona.

-Zaczęłam ćwiczyć na czwartym roku- szepnęła oszołomiona. Nawet nie zauważyła, że Ron zaczerwienił się. – Udało się dopiero dziś w nocy! Nawet nie wiecie, jakie to wspaniałe uczucie! Muszę was tego nauczyć!

-Jasne, czemu nie?- powiedział na to Harry w dość niedbały sposób. Nie interesowało go to za bardzo, a przynajmniej w tym momencie.

Uważnie przyglądnął się przyjaciołom. Czy oni nie zdawali sobie sprawy jak do siebie pasują? Tak dokładnie się uzupełniali! Tyle ich łączyło! Harry uświadomił sobie to wszystko właśnie w tej krótkiej chwili…

Dyskretnie wymknął się z dormitorium. Gdy obrócił się na chwilę zobaczył tylko jak Ron obejmuje ramieniem Hermionę…



Na śniadanie podano grzanki. Harry przyglądał im się ze średnim zainteresowaniem. Ani Ron ani Hermiona nie pojawili się na śniadaniu. Tymczasem obok niego usiadła Irma.

-Hmm, gdzie twoja wrzeszcząca przyjaciółka?- zapytała niepewnie.

-Nie wiem- odparł Harry nieco mijając się z prawdą. Zapewne wciąż znajdowała się w dormitorium razem z Ronem.

Przez chwilę zdawało się mu, że słyszy westchnienie ulgi. Zapadło krótkie milczenie. Gwar w Wielkiej Sali narastał.

-Jak podoba ci się Hogwart?- zapytał w końcu Harry.

Irma lekko pokiwała głową.

-Jest całkiem nieźle- odparła.- Troszkę niższy poziom, niż u nas, ale jest świetnie. Polubiłam już tylu ludzi… Ron wydaje się taki sympatyczny, a do tego ma jeszcze poczucie humoru… Hermiona też pewnie jest miła, ale ona mnie nie lubi, szkoda…A ty… Ty jesteś inny niż myślałam…

-To znaczy?- zapytała niepewnie Harry. Był zadowolony, że Irma sama wspomniał o nim. Zdziwił się tylko, że Hogwart ma niższy poziom od jakiejkolwiek szkoły.

-No nie umiem tego do końca wyjaśnić- szepnęła rumieniąc się.- Jesteś bardziej… Nie wiem jak to ująć… Porostu jesteś bardziej normalny niż zakładałam.

-Dalej nie rozumiem.

-No, nie wydajesz się tak wyjątkowym jak jesteś w rzeczywistości! Myślałam, że będziesz zadzierał nosa, pokazywał na każdym kroku, że jesteś „chłopcem, który przeżył”! A ty jesteś taki jak wszyscy. Miły i w ogóle! Zazdroszczę Ronowi i Hermionie tak cudownego przyjaciela.

Harry obdarzył Irmę szerokim uśmiechem. Razem wyszli z Wielkiej Sali i udali się pod klasę, w której miały odbywać się zaklęcia.



Następnego dnia, podczas śniadania, lotem błyskawicy rozniosła się wieść o dymisji Knota. Przy każdym stole, także nauczycielskim, nie rozmawiano o niczym innym. Ron, który wyrwał Proroka Codziennego z rąk Harry’ego odczytywał na głos tekst artykułu:

Rewolucja w Ministerstwie

Po dramatycznych wydarzeniach z czerwca, czyli włamaniu do Departamentu Tajemnic, walce, która tam się rozegrała, w której udział wziął sam Sami-Wiecie-Kto, oraz jego pomocnicy zwani Śmierciożercami, stało się oczywiste, ze szykuje się zmiana na stanowisku Ministra Magii.

Dotychczasowy Minister Magii, Korneliusz Knot, przez cały ubiegł rok oszukiwał naszych drogich czytelników, twierdząc, iż Sami-Wiecie-Kto nie powrócił. Nie chciał słuchać zapewnień profesora Albusa Dumbledore’a, który tuż po zakończeniu Turnieju Trójmagicznego, ogłosił, że Czarny Pan powrócił.

Oczywiste stało się, że Korneliusz Knot nie może sprawować dłużej pełnionej dotychczas funkcji. Dlatego też został on wczorajszego wieczoru został on zwolnionym z tego stanowiska.

Nowym Ministrem Magii początkowo miał zostać Artur Weasley, zajmujący się do tej pory Niewłaściwym Użyciem Mugolskich Przedmiotów, lecz odmówił; „Nie chciałbym podejmować się tak trudnego zadania w tak strasznych czasach”- odpowiedział na pytanie naszego redaktora, gdy ten zapytał go o przyczynę takiej a nie innej decyzji.

Dlatego też nowym Ministrem Magii została Amelia Susan Bones, dotychczasowa Szefowa Departamentu Egzekwowania Magicznego Prawa. „Zgodziłam się na tę posadę niechętnie” przyznała się podczas wywiadu. „Ktoś jednak musiał objąć ten urząd” dodała.

Ministerstwo podjęło próbę wytropienia wszystkich Śmierciożerców, a także (a może i przede wszystkim) samego Sami-Wiecie-Kogo. Biuro Aurorów pracuje nad tą sprawą.

Należy także przypomnieć naszym szanownym czytelnikom szczególnym zachowaniu bezpieczeństwa. Prosi się jednak o nie wpadanie w panikę.


Ron przestał czytać z wypiekami na twarzy.

-Jak to? Mój tata odmówił posady?- wyszeptał z niedowierzaniem. Nie mógł uwierzyć temu, co właśnie przeczytał. Nie dowierzał, że jego ojciec dostał tak poważną propozycję, a jeszcze bardziej zaskoczył go fakt, iż pan Weasley wzgardził posadą.

-Popatrz na to z innej strony- pocieszała go Hermiona.- Przynajmniej Ministrem nie jest już Knot!

Ron uśmiechnął się blado, ale i tak do końca dnia był przygaszony i markotny.








Autorka: Meg

Opublikowane: 2005-10-23 (11546 odsłon)

[ Wróć ] | Powrót do strony głównej

© Copyright 2003-2008 by HPNews.pl .
P-Nuke Copyright © 2005 by Francisco Burzi.
Tworzenie strony: 0.50 sekund
Page created in 0.501999 Seconds